Chciałam was ponownie strasznie przeprosić, jednak nie nadążam. Mam dużo rzeczy do ogarnięcia w liceum. Muszę nadrobić dużo materiału z gimnazjum, którego nie zdążyłam zrealizować. Rozdziały będą nie często i nieregularnie, w tym kompletnie dałam ciała, wiem. ; )
Kompletnie nie miała weny pisząc go. Postaram się aby nowy był jako
tako lepszy. Życzę oczywiście wszystkich wesołych i pogodnych świąt <33 : ))
Ps. Czy każdy kto przeczyta ten rozdział mógłby go skomentować?
Może być kropka, przecinek lub byle co. Chciałabym zobaczyć ile osób to czyta. :)
Z góry dziękuję xD
______________________________________________________________
Myślałam, że szlag mnie trafi kiedy wyjrzałam przez okno. Na dodatek byłam sama
w domu, rodzice już dawno w pracy, a tu musiało się rozpadać. I to nie był zwykły deszcz,
a ulewa jakiej jeszcze nie było. Nie wiedziałam jak dojdę do szkoły, ze współczuciem spojrzałam na moje wytarte Conversy po czym wzięłam je i zeszłam na dół. Pierwszy raz zaczęłam narzekać na lekcje zaczynające się o 10. Zjadłam śniadanie, umyłam zęby, wykąpałam się, ogarnęłam przed lustrem i byłam gotowa do wyjścia. Wychodząc na
chodnik z podwórka usłyszałam dźwięk samochodu. Odwróciłam się i od
razu tego pożałowałam. Przy otwartej bramie z parasolką w ręku stała Jess, która od razu mi pomachała i zawołała do siebie. Odmówiłam ruchem głowy, widząc wyjeżdżającego z garażu Nicholasa, po czym przyspieszyłam kroku z moją przemoczoną już do suchej nitki parasolką.Nie zdążyłam jednak dojść do pasów w połowie ulicy, kiedy spostrzegłam zatrzymujący się samochód i dźwięk opuszczanej szyby.
- Wsiadaj. - usłyszałam neutralny ton chłopaka.
- Obejdzie się. - mruknęłam ruszając dalej, jednak on nie dawał za wygraną równając samochód z ‘szybkością’ mojego chodu.
- Przestań zachowywać się jak dziecko i wsiadaj. - wyczułam, że zaczyna się denerwować. Stanęłam oniemiała.
- To Ty zachowujesz się jak dziecko migdaląc się z Sarą na moich oczach. - prychnęłam i od razu tego pożałowałam, czując na sobie więcej wody niż przez całą drogę jaką przebyłam. A niech to! Ten palant specjalnie mnie ochlapał odjeżdżając! Jak ja mogłam zakochać się w kimś takim?! Zdziwiło mnie tylko, że Jess nie powiedziała ani słowa. Pewnie gadała przez telefon z Davidem. Przynajmniej jej się udało. Mokra i w
fatalnym nastroju ruszyłam dalej.
Matma. Czy już wspomniałam jak jej nienawidzę? To teraz wyobraźcie sobie jak się czułam, kiedy nauczyciel gadał ciągle o tym biwaku ( był jednym z opiekunów) i o klasie Nicholasa. Z tego co mi wiadomo, cała klasa na niego jedzie. Szkoda, a już myślałam, że jakimś cudem tamta dwójka się nie wybierze.
- Fajnie co? - mówiła podekscytowana Jess.
- Świetnie - mruknęłam patrząc na przytłaczający scenariusz za oknem.
- Oj fajnie będzie.
- Powtarzasz się. - powiedziałam otwierając zeszyt i szkicując coś od niechcenia.
- Pokaż mu , że nic Cię nie obchodzi jego nowy związek - mówiąc ostatnie słowo pokazała cudzysłów w powietrzu. Po tym od razu odłożyłam długopis i zaczęłam jej słuchać.
- Mów dalej. - ponagliłam.
- No więc.. gadałam z Davidem i…
- Czekaj, czekaj. TYM Davidem? Najlepszym przyjacielem Nicka? Czyś Ty zwariowała?! -dopiero teraz zauważyłam, że krzyczę.
- Panno Lilly czy w czymś przeszkadzam? - usłyszałyśmy.
- Przepraszamy. - powiedziała Jess z lekko spuszczoną głową, po czym nauczyciel wrócił do wygłaszania czegoś tam.
- Czyś ty do reszty zgłupiała? – kontynuowałam odpowiednim tonem.
- Ale daj mi dokończyć - powiedziała. - Więc tak.. David ma dosyć ciągłego marudzenia Nicka, lekceważenia wszystkiego co się wokół niego dzieje i tego chodzenia codziennie do pubów. Ma mi pomóc na obozie znów was razem hm.. połączyć?
- Niby jakim cudem?? - spojrzałam na nią ze sceptyzmem , choć nie powiem, poruszyło mnie to co powiedziała.
- Mamy juz kilka pomysłów, ale ci nic nie powiem bo zaraz zaczniesz marudzić.
- Nie będę, dawaj. - powiedziałam przysuwając się bliżej z zaciekawieniem.
Interesowało mnie co też ten blondyn potrafi wymyślić.
- Nic z tego, dowiesz się na obozie. - zastrzegła odwracając się w stronę tablicy.
- Oj no dobra. - westchnęłam. - Tylko żeby nic głupiego bo znając was..
- Okej, okej. Się jeszcze okaże kto ma fajne pomysły. - pogroziła mi
palcem zwracając tym samym ponownie uwagę nauczyciela. Przez resztę lekcji pisałyśmy na kartkach z zeszytu.
Byłam, ciekawa ich pomysłów, bardzo ale to bardzo. Miałam tylko nadzieję, że nic głupiego ani upokarzającego. Nie zniosłabym więcej chamskich zagrywek Nicholasa. Nie po tej dzisiejszej. Ale dosyć, koniec myślenia o tym idiocie. Z tą myślą weszłam na stołówkę. Poszłam po tackę, nałożyłam na nią frytki i wzięłam colę z automatu po czym
znalazłam stolik mój i Jessiki. Zdziwiło mnie, że był pusty jednak postanowiłam poczekać, dopiero większość szkoły zaczynała się schodzić. Odkręciłam colę i upiłam spory łyk, słysząc za plecami:
- Nie za zdrowe to jedzenie? - wszędzie rozpoznam ten głos.
- Nic ci do tego Nick.- powiedziałam biorąc jednego frytka.
- Nie wiem czy wiesz, ale to stolik Jess i jej koleżanek. - powiedział siadając nonszalancko na przeciw.
- Nie wiem , czy wiesz ale jestem jedną z nich. - powiedziałam jedząc frytki i popijając je specjalnie na jego oczach colą.
- Myślałem, że Cię dzisiaj nie będzie. No wiesz.. po dzisiejszym poranku. - uśmiechnął się arogancko. Miałam wrażenie, że specjalnie się ze mnie nabija.
- Czemu miałoby mnie nie być? Bo jakiś kretyn nie potrafi trzymać się swojego pasa? Daj spokój, ludzie mają większe problemy. - machnęłam ręką, gratulując sobie w myślach, że nie załamał mi się głos.
- Różnie to bywa. A właśnie, nie widziałaś gdzieś Jessiki? Kazała mi czekać przy tym stoliku bo ma mi coś do powiedzenia.
''A więc to jest ten ich plan, żeeenaaadaaa'' - przeleciało mi przez myśl.
- Nie wiem, pierwsza wyszła z klasy. - powiedziałam patrząc na boki byle tylko nie na chłopaka.
- Słyszałem, że jedziemy z wami na biwak. - zagadnął po chwili. Czego on chce do cholery?!
- Tak? Ja nie słyszałam.- mruknęłam mając nadzieję, że sobie pójdzie.
- Dziwne, Jess mówiła, że planujecie to odkąd tylko dowiedziałyście się, że takie coś
w ogóle organizują. - nachylił się nad stołem.
''Niech ja ją tylko dorwę!''
- Może. Nie wiem. W każdym razie, co ci do tego? Nie powinieneś raczej przygotowywać się na niego ze swoją dziewczyną? - zauważyłam, że na dźwięk ostatnich słów prawie niezauważalnie się skrzywił. Prawie bo jednak ja zauważyłam.
- Sama świetnie sobie radzi. - powiedział patrząc prosto na mnie.
Czułam na sobie jego palący wzrok, miałam ochotę schować się pod stołem, jednak
musiałam zachować zimną krew.
- Świetnie. - mruknęłam, bardziej do siebie niż do niego. Nastała chwila ciszy - jeśli tak można powiedzieć, o przerwie w stołówce gdzie siedzi cała szkoła i wszyscy między sobą gawędzą.
- Jak Jess przyjdzie powiedz, że będę tam gdzie zawsze. - powiedział
wstając. Chciałam już odetchnąć kiedy ten zatrzymał się i nachylił do mnie nieznacznie, mówiąc
- To nie jest moja dziewczyna- od razu owinął mnie jego miętowy oddech.
Kiedy odszedł z wrażenie wypuściłam powietrze , które nawet nie wiem
kiedy wstrzymałam. Widzę, że zapowiada się całkiem ciekawa wycieczka.
Chwilę przed dzwonkiem dotarłam do klasy, widząc Jessike rozmawiającą z Alicją ( rudzielec z naszej klasy) od razu do nich podeszłam.
- Jess można Cię prosić? - zapytałam odciągając przyjaciółkę na bok.
- Jasne, co jest?
- Co Ty nagadałaś Nickowi?? hm?
- Ale o co chodzi? - spojrzała na mnie zdziwiona.
- Kiedy siedziałam na stołówce przysiadł się do mnie i zaczął ze mną rozmawiać. Powiedział, że kazałaś mu tam na siebie czekać bo masz mu coś do powiedzenia i..
- Czekaj, czekaj. - zatrzymała mnie ruchem ręki. - Ja nic mu nie
mówiłam. Przecież wszyscy dobrze wiedzą, że w środy nie jem obiadów
na stołówce. - powiedziała.
- Co ? Więc czemu on..
- Hej! - mówiąc to podniosła brwi ze zdziwienia. - To była tylko jego
wymówka, chciał po prostu z tobą pogadać! - pisnęła podekscytowana.
- Co? Niby po co??
- A ja wiem? A o czym gadaliście? - zapytała wyraźnie zaciekawiona.
- No.. o biwaku? - wzruszyłam ramionami. Sama dokładnie tego nie wiedziałam.
- Widzisz?! Jeszcze nie rozumiesz?! - pisnęła zwracając tym samym uwagę
połowy korytarza w tym klasy Nicka.
- Jess co Ty dzisiaj brałaś? Spójrz tam. - pokazałam ruchem ręki klasę na przeciwko. Stał tam Nicholas oparty o ścianę i bawiący się telefonem a obok niego stała ta wydekoltowana lala uwieszona na nim jak bombka na choince. - I on coś do mnie czuje? - zapytałam sceptycznie próbując ukryć łzy cisnące mi się do oczu. Słowa Jess -o tej wymówce -naprawdę poprawiły mi samopoczucie. Jednakże chwilowo.
- To jest kretyn, nie przejmuj się nim.
- Jak mam się nie przejmować? Przed wczoraj wyznał mi miłość a teraz co? Zresztą... nie ważne, pani Jonson juz idzie. - powiedziałam z bólem odwracając wzrok od przeciwległej klasy. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu. Jak ja w ogóle mogłam pomyśleć, że ten cały biwak wypali? Nie powinnam w ogóle na niego jechać tylko zostać w domu, ale obiecałam Jessice i nie chce jej zawieść. Nie będę psuła przyjaźni z powodu jakiegoś tam
chłopaka. No właśnie… tylko, że Nick to nie był jakiś tam chłopak…
środa, 25 grudnia 2013
niedziela, 10 listopada 2013
10.
Ponownie przepraszam za tak dluga przerwe. Od listopada dojezdzam do domu ( ok. 40km) ze szkoly, wiec te przerwy sa dluzsze. Wynajelam stancje i od jutra bede miala bardzo blisko szkoly, wiec powinnam dodawac troche czesciej te rozdzialy ,jednak nic nie obiecuje :)) Strasznie dziekuje tym, ktorzy mimo wszystko czytaja moje marne wypociny. Kocham was! <3
______________________________________________________________________________
Bylam zla i roztrzesiona. Nie mialam juz sily do tego wszystkiego. Zaszylam sie w swoim pokoju z policzkami mokrymi od lez. Marzylam jedynie o tym zeby cofnac sie w czasie i nawet nie marzyc o posiadaniu chlopaka. Jakikolwiek by on nie byl. Nie chcialam juz wiecej nawet wychodzic z domu.
Moj szloch przerwalo pukanie do drzwi. Mruknelam z twarza w poduszcze ciche 'prosze' po czym w drzwiach ukazala mi sie sylwetka Nicholasa. Oniemialam. Ze tez akurat teraz musial za mna pojsc.
- Co chcesz? - zapytalam nie patrzac w jego strone.
- Lilly ja.... to wszystko nie tak. - powiedzial siadajac na skraju lozka.
- Pewnie. - prychnelam. - Pokazywala Ci tylko swoja bielizne, prawda? Nie wciskaj mi kitow Anderson.
- To naprawdę wszystko źle zrozumiałaś . - zapewniał głaszcząc mnie po mokrym policzku.
- Po co tu przyszedłeś? - zapytałam.
- Co? - zmarszczył brwi.
- Po co zawracasz sobie mną głowę? - zapytałam.
- Bo…. Ja… - zaciął się. Zauważyłam, że nie wie co powiedzieć.
- No właśnie. – burknęłam.
Cisza. Przerywana jedynie przez mój cichy szloch.
- Kocham Cię. - usłyszałam po chwili.
- Co? - przekręciłam głowę w jego stronę.
- Kocham Cię. - powtórzył głośniej patrząc się w moje oczy.
- Ale.... jak...jak to? - zapytałam głupkowato.
- Tak to mała. - słodko się uśmiechnął. - Zależy mi na tobie i dlatego to wszystko.
- Dlatego, przeleciałeś na kacu tą Barbie. – bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
- Nie przeleciałem. - powiedział.
- To co ona robiła u Ciebie w samej bieliźnie.
- Przyszła do mnie - sam nie wiem po co - oblała się colą i poszła przebrać. Przynajmniej miała. Kiedy Cię usłyszała postanowiła zrobić Ci głupkowaty żart i udawała, że jesteśmy po seksie, ale do niczego nie doszło. Mogłaby byś tam bez niczego a i tak nie zwróciłbym na nią uwagi. Nie wiem co jej odbiło. - powiedział patrząc na mnie czule. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zaufać mu ponownie czy odepchnąć. Nie miałam zielonego pojęcia co robić. Chciałam, naprawdę bardzo chciałam mu zaufać nie rozczarowując się przy tym ponownie.
- Nick ja.. ja potrzebuje czasu. – powiedziałam tylko.
- Wystarczyło po prostu powiedzieć nie. - powiedział wstając.
- Ale Nicholas ja nie.. - niestety, przerwało mi głośne trzaśnięcie
drzwi. Schowałam twarz w poduszkę i znowu zaczęłam płakać.
Następnego dnia od przekroczenia progu szkoły miałam złe przeczucia. I
nie myliłam się. Kiedy tylko weszłam do szkoły od razu skierowałam się do swojej szafki,
gdzie wyjęłam potrzebne podręczniki a schowałam kurtkę. Idąc w stronę sali nr . 113 czułam na sobie masę spojrzeń, i jeszcze te szepty. Nie rozumiałam o co chodzi dopóki nie
weszłam na piętro. Tam na schodach siedziała Sara. Miedzy nogami Nicka i
głośno się śmiała. Kiedy usłyszałam swoje imię odruchowo spojrzałam w tamtą stronę
jednak nikt mnie nie wołał. Barbie po prostu śmiała się ze mnie i mówiła głośno - coś czuje, że specjalnie - do swoich przyjaciółeczek, które jak wierne pieski siedziały obok nich. Zignorowałam to – co było bardzo trudne i ruszyłam pod swoją sale szukając Jessiki lub Davida. Może oni mi w końcu to wszystko wyjaśnią?
Zaczęła się 4 lekcja, Biologia. Nic do niej nie mam jednakże Pan Jenkinson strasznie przynudzał o budowie limfocytów i budowie anatomicznej człowieka. Gdzieś w połowie lekcji do klasy wpadła roztrzepana Jessika.
- Przepraszam za spóźnienie. Trochę zaspałam. - wytłumaczyłam się.
- Zaspałaś? Na - rzucił okiem na dziennik - czwartą lekcję? - uniósł brew.
- Nie włączyłam budzika, a do tego samochód mi się zepsuł i musiałam iść na piechotę.
- No cóż... - westchnął. - Siadaj w ławce i spróbuj nadrobić dzisiejszy materiał.
- Tak Panie Jenkinson. - powiedziała ruszając do ławki. Kiedy rozpakowała książki udając, że słucha tego jakże nudnego monologu, napisała mi karteczkę. ,, Nawet nie wiesz ile mam ci do opowiedzenia '' Już się boje co takiego miała mi do powiedzenia. Przez
resztę lekcji rozmyślałam o tym, co miał oznaczać jej liścik. Udało mi się uniknąć pójścia do odpowiedzi, co niestety nie udało się połowie klasy. Wraz z dźwiękiem dzwonka wszyscy się spakowali po czym ruszyli na długą przerwę.
- Li zaczekaj. - powiedziała Jess zapinając torbę.
- Co jest ? - zapytałam kiedy zrównała się ze mną na korytarzu.
- Po pierwsze, wyjaśnij mi co to było wczoraj. - powiedziała zatrzymując się przede mną.
- Zapytaj swojego braciszka. – prychnęłam rozdrażniona, że ktoś w ogóle zaczął ten temat.
- Chodzi o tą Sarę? To nie tak on..
- Nie tłumacz mi tego znowu okej? Był u mnie i wszystko mi powiedział... nawet więcej niż chciałam usłyszeć.
- Ale jak to?
- Nie wnikaj Jess. - pokręciłam głową.
- Dobra, później mi opowiesz. – pogroziła mi palcem.
- Pewnie - dodałam z ironią.
- A teraz słuchaj. Rada pedagogiczna organizuje biwak i wybierają 2 klasy pod względem najlepszych ocen. Nasza ma spore szanse! - pisnęła podekscytowana.
- ŁAŁ, no to nieźle. Myślałam, że coś przeskrobałaś. Nie wpadłabym na to.
- No widzisz. - mrugnęła. - Chyba nie muszę pytać czy jedziesz, prawda? - zapytała unosząc brew i biorąc się pod boki.
- No pewnie, że nie. - zaśmiałam się przytulając ją po przyjacielsku.
- A właśnie - zaczęła kiedy czekałyśmy pod klasą na nauczyciela. - Na matmie jest apel, na którym dyrka ogłosi które klasy jadą. Fajnie nie? - uśmiechnęła się. – Ominie nas test.
- Dobrze, bo nie uczyłam się nic a nic.
- Ja też. Oby udało się z tym biwakiem. – westchnęła.
- Widzę, że serio się w to wkręciłaś.
- A Ty nie? – zapytała.
- Przeżyłabym gdyby się nam nie udało. - wzruszyłam ramionami.
- Pesymistka jak zwykle - powiedziała wchodząc do klasy.
- Proszę zostawić wszystkie rzeczy, idziemy na apel. - zarządziła Pani Jones - nasza nauczycielka od matematyki.
Kiedy ustawiliśmy się pod klasą, P. Jones zamknęła drzwi po czym zaprowadziła nas na salę gimnastyczną, gdzie były już starsze klasy. Zajęliśmy miejsce pod oknem , czekając na resztę szkoły. Rozglądałam się dość uważnie – nawet nie wiedziałam w jakim celu - i
zauważyłam, że klasa Nicka jeszcze nie przyszła. Już myślałam, że obejdzie się bez nich jednak myliłam się. Kiedy weszli myślałam, że oczy wyjdą mi z orbit. Trzymał za rękę tą całą Sarę i szczerzył się do Davida jak gdyby nigdy nic. A jeszcze wczoraj mówił, że mnie kocha. Dupek.
Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały jego uśmiech zdecydowanie przygasł. Czułam jakby totalnie mnie olał …. Jakby kompletnie mnie nie zauważał bo zwrócił się po chwili do swojej ‘dziewczyny’ , która zaczęła się śmiać. Chciałam już zakończyć ten idiotyczny apel i
zaszyć się w ostatniej ławce rozpaczając nad swoim nędznym żywotem.
Jednak jak na złość Pani Smith zanudzała nas bezpieczeństwem w czasie wycieczek poza teren szkoły i przeróżnymi sytuacjami jakie mogłyby się wydarzyć na takim biwaku plus co wtedy należałoby zrobić. Szczerze mówiąc, miałam ogromną nadzieję, że klasa Nicka pojedzie. Miałabym wtedy spokój przez następny tydzień. Nie bardzo miałam ochotę
jeździć na wycieczki w tym momencie, chyba wiecie dlaczego ?
- A więc, nie przedłużając, ( o ironio) klasy które jadą na biwak w przyszłym tygodniu to klasa 1C i 2A. - oznajmiła po czym odbyły się oklaski, a P. Smith zeszła ze sceny.
Umarłam. I to dosłownie. Klasy, które wytypowała rada były klasami moimi i Nicholasa. Myślałam, że nie dosłyszałam kiedy dyrektorka czytała klasy, które będą miały ten ''zaszczyt'' , bowiem nie codziennie odbywały się takie wycieczki praktycznie na
początku roku. Teraz tylko zostało mi powiedzenie jakoś Jessice, że jednak nici z naszych biwakowych planów. Tylko jak?
______________________________________________________________________________
Bylam zla i roztrzesiona. Nie mialam juz sily do tego wszystkiego. Zaszylam sie w swoim pokoju z policzkami mokrymi od lez. Marzylam jedynie o tym zeby cofnac sie w czasie i nawet nie marzyc o posiadaniu chlopaka. Jakikolwiek by on nie byl. Nie chcialam juz wiecej nawet wychodzic z domu.
Moj szloch przerwalo pukanie do drzwi. Mruknelam z twarza w poduszcze ciche 'prosze' po czym w drzwiach ukazala mi sie sylwetka Nicholasa. Oniemialam. Ze tez akurat teraz musial za mna pojsc.
- Co chcesz? - zapytalam nie patrzac w jego strone.
- Lilly ja.... to wszystko nie tak. - powiedzial siadajac na skraju lozka.
- Pewnie. - prychnelam. - Pokazywala Ci tylko swoja bielizne, prawda? Nie wciskaj mi kitow Anderson.
- To naprawdę wszystko źle zrozumiałaś . - zapewniał głaszcząc mnie po mokrym policzku.
- Po co tu przyszedłeś? - zapytałam.
- Co? - zmarszczył brwi.
- Po co zawracasz sobie mną głowę? - zapytałam.
- Bo…. Ja… - zaciął się. Zauważyłam, że nie wie co powiedzieć.
- No właśnie. – burknęłam.
Cisza. Przerywana jedynie przez mój cichy szloch.
- Kocham Cię. - usłyszałam po chwili.
- Co? - przekręciłam głowę w jego stronę.
- Kocham Cię. - powtórzył głośniej patrząc się w moje oczy.
- Ale.... jak...jak to? - zapytałam głupkowato.
- Tak to mała. - słodko się uśmiechnął. - Zależy mi na tobie i dlatego to wszystko.
- Dlatego, przeleciałeś na kacu tą Barbie. – bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
- Nie przeleciałem. - powiedział.
- To co ona robiła u Ciebie w samej bieliźnie.
- Przyszła do mnie - sam nie wiem po co - oblała się colą i poszła przebrać. Przynajmniej miała. Kiedy Cię usłyszała postanowiła zrobić Ci głupkowaty żart i udawała, że jesteśmy po seksie, ale do niczego nie doszło. Mogłaby byś tam bez niczego a i tak nie zwróciłbym na nią uwagi. Nie wiem co jej odbiło. - powiedział patrząc na mnie czule. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zaufać mu ponownie czy odepchnąć. Nie miałam zielonego pojęcia co robić. Chciałam, naprawdę bardzo chciałam mu zaufać nie rozczarowując się przy tym ponownie.
- Nick ja.. ja potrzebuje czasu. – powiedziałam tylko.
- Wystarczyło po prostu powiedzieć nie. - powiedział wstając.
- Ale Nicholas ja nie.. - niestety, przerwało mi głośne trzaśnięcie
drzwi. Schowałam twarz w poduszkę i znowu zaczęłam płakać.
Następnego dnia od przekroczenia progu szkoły miałam złe przeczucia. I
nie myliłam się. Kiedy tylko weszłam do szkoły od razu skierowałam się do swojej szafki,
gdzie wyjęłam potrzebne podręczniki a schowałam kurtkę. Idąc w stronę sali nr . 113 czułam na sobie masę spojrzeń, i jeszcze te szepty. Nie rozumiałam o co chodzi dopóki nie
weszłam na piętro. Tam na schodach siedziała Sara. Miedzy nogami Nicka i
głośno się śmiała. Kiedy usłyszałam swoje imię odruchowo spojrzałam w tamtą stronę
jednak nikt mnie nie wołał. Barbie po prostu śmiała się ze mnie i mówiła głośno - coś czuje, że specjalnie - do swoich przyjaciółeczek, które jak wierne pieski siedziały obok nich. Zignorowałam to – co było bardzo trudne i ruszyłam pod swoją sale szukając Jessiki lub Davida. Może oni mi w końcu to wszystko wyjaśnią?
Zaczęła się 4 lekcja, Biologia. Nic do niej nie mam jednakże Pan Jenkinson strasznie przynudzał o budowie limfocytów i budowie anatomicznej człowieka. Gdzieś w połowie lekcji do klasy wpadła roztrzepana Jessika.
- Przepraszam za spóźnienie. Trochę zaspałam. - wytłumaczyłam się.
- Zaspałaś? Na - rzucił okiem na dziennik - czwartą lekcję? - uniósł brew.
- Nie włączyłam budzika, a do tego samochód mi się zepsuł i musiałam iść na piechotę.
- No cóż... - westchnął. - Siadaj w ławce i spróbuj nadrobić dzisiejszy materiał.
- Tak Panie Jenkinson. - powiedziała ruszając do ławki. Kiedy rozpakowała książki udając, że słucha tego jakże nudnego monologu, napisała mi karteczkę. ,, Nawet nie wiesz ile mam ci do opowiedzenia '' Już się boje co takiego miała mi do powiedzenia. Przez
resztę lekcji rozmyślałam o tym, co miał oznaczać jej liścik. Udało mi się uniknąć pójścia do odpowiedzi, co niestety nie udało się połowie klasy. Wraz z dźwiękiem dzwonka wszyscy się spakowali po czym ruszyli na długą przerwę.
- Li zaczekaj. - powiedziała Jess zapinając torbę.
- Co jest ? - zapytałam kiedy zrównała się ze mną na korytarzu.
- Po pierwsze, wyjaśnij mi co to było wczoraj. - powiedziała zatrzymując się przede mną.
- Zapytaj swojego braciszka. – prychnęłam rozdrażniona, że ktoś w ogóle zaczął ten temat.
- Chodzi o tą Sarę? To nie tak on..
- Nie tłumacz mi tego znowu okej? Był u mnie i wszystko mi powiedział... nawet więcej niż chciałam usłyszeć.
- Ale jak to?
- Nie wnikaj Jess. - pokręciłam głową.
- Dobra, później mi opowiesz. – pogroziła mi palcem.
- Pewnie - dodałam z ironią.
- A teraz słuchaj. Rada pedagogiczna organizuje biwak i wybierają 2 klasy pod względem najlepszych ocen. Nasza ma spore szanse! - pisnęła podekscytowana.
- ŁAŁ, no to nieźle. Myślałam, że coś przeskrobałaś. Nie wpadłabym na to.
- No widzisz. - mrugnęła. - Chyba nie muszę pytać czy jedziesz, prawda? - zapytała unosząc brew i biorąc się pod boki.
- No pewnie, że nie. - zaśmiałam się przytulając ją po przyjacielsku.
- A właśnie - zaczęła kiedy czekałyśmy pod klasą na nauczyciela. - Na matmie jest apel, na którym dyrka ogłosi które klasy jadą. Fajnie nie? - uśmiechnęła się. – Ominie nas test.
- Dobrze, bo nie uczyłam się nic a nic.
- Ja też. Oby udało się z tym biwakiem. – westchnęła.
- Widzę, że serio się w to wkręciłaś.
- A Ty nie? – zapytała.
- Przeżyłabym gdyby się nam nie udało. - wzruszyłam ramionami.
- Pesymistka jak zwykle - powiedziała wchodząc do klasy.
- Proszę zostawić wszystkie rzeczy, idziemy na apel. - zarządziła Pani Jones - nasza nauczycielka od matematyki.
Kiedy ustawiliśmy się pod klasą, P. Jones zamknęła drzwi po czym zaprowadziła nas na salę gimnastyczną, gdzie były już starsze klasy. Zajęliśmy miejsce pod oknem , czekając na resztę szkoły. Rozglądałam się dość uważnie – nawet nie wiedziałam w jakim celu - i
zauważyłam, że klasa Nicka jeszcze nie przyszła. Już myślałam, że obejdzie się bez nich jednak myliłam się. Kiedy weszli myślałam, że oczy wyjdą mi z orbit. Trzymał za rękę tą całą Sarę i szczerzył się do Davida jak gdyby nigdy nic. A jeszcze wczoraj mówił, że mnie kocha. Dupek.
Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały jego uśmiech zdecydowanie przygasł. Czułam jakby totalnie mnie olał …. Jakby kompletnie mnie nie zauważał bo zwrócił się po chwili do swojej ‘dziewczyny’ , która zaczęła się śmiać. Chciałam już zakończyć ten idiotyczny apel i
zaszyć się w ostatniej ławce rozpaczając nad swoim nędznym żywotem.
Jednak jak na złość Pani Smith zanudzała nas bezpieczeństwem w czasie wycieczek poza teren szkoły i przeróżnymi sytuacjami jakie mogłyby się wydarzyć na takim biwaku plus co wtedy należałoby zrobić. Szczerze mówiąc, miałam ogromną nadzieję, że klasa Nicka pojedzie. Miałabym wtedy spokój przez następny tydzień. Nie bardzo miałam ochotę
jeździć na wycieczki w tym momencie, chyba wiecie dlaczego ?
- A więc, nie przedłużając, ( o ironio) klasy które jadą na biwak w przyszłym tygodniu to klasa 1C i 2A. - oznajmiła po czym odbyły się oklaski, a P. Smith zeszła ze sceny.
Umarłam. I to dosłownie. Klasy, które wytypowała rada były klasami moimi i Nicholasa. Myślałam, że nie dosłyszałam kiedy dyrektorka czytała klasy, które będą miały ten ''zaszczyt'' , bowiem nie codziennie odbywały się takie wycieczki praktycznie na
początku roku. Teraz tylko zostało mi powiedzenie jakoś Jessice, że jednak nici z naszych biwakowych planów. Tylko jak?
środa, 16 października 2013
9.
Chciałam Was gorąco przeprosić za tak długą - kolejną - nieobecność. Od października jestem w internacie, zaczęłam chodzić do LO i mam coraz mniej czasu. Rozdziały będą na razie co tydzień - co weekend konkretniej - albo co dwa ( w najgorszym przypadku) strasznie Was przepraszam. Jeżeli przestaniecie czytać, zrozumiem. Tylko dajcie znać, bo nie wiem czym mam dalej pisać nowe rozdziały. :)
Dziękuję tym którzy czekali ;d
_____________________________________________________________________
i pognałam do swojego domu, zostawiając wcześniej karteczkę na biurku Jess pisząc, że spotkamy się w szkole. Wzięłam szybki prysznic, zjadłam śniadanie, umyłam zęby i ubrałam się. Chciałam wyjść z domu przed wyjazdem rodzeństwa. Nie miałam zamiaru widzieć Nicka z samego rana, wiedząc że to popsuje mi humor na resztę dnia. Niewiele myśląc wyszłam z domu starając się nie obudzić mamy.
Wychodząc na chodnik zobaczyłam Barbie zmierzającą do domu na przeciwko. Zdziwiłam się. Co ona do jasnej cholery tu robi?! Jeśli przyszłą do Nicholasa to ja już nie mam z nim o czym rozmawiać.. Nie miała dość po ostatniej imprezie? Zaczęło mnie to irytować.... ona... wszędzie ta blondynka. Miałam tego dosyć. Byłam strasznie sfrustrowana... najpierw ta dwudniowa impreza, później upicie. Wyobrażam sobie z kim i gdzie. Pewnie ta szmata skorzystała z okazji i .. STOP! Muszę przestać o tym myśleć… i jeszcze ta scena ' żebyś była zazdrosna' wczoraj pod szkołą. Miałam ochotę podejść do niej i powyrywać jej te wszystkie farbowane kudły, zgnieść te silikonowe cycki, którymi tak wszystkich 'kusi' i... KONIEC! Serio muszę przystopować bo to się może źle skończyć.
Czym prędzej ruszyłam do szkoły, z chęcią zawrócenia i zobaczenia co ta pokraka robi u Andersonów. Nie zdążyłam dojść do swojej szafki, kiedy w połowie korytarza dobiegła do mnie zdyszana Jessica.
- Czemu rano zwiałaś? – zapytała z wyrzutem w głosie.
- Nie mogłam zasnąć , więc wróciłam do domu.
- Trzeba było mnie obudzić a nie. – burknęła.
- Oj przepraszam. Po prostu musiałam odetchnąć.
- Od? – uniosła brew. – Aaaa. Okej.
- Właśnie. – powiedziałam otwierając swoją szafkę. Kiedy wzięłam odpowiednie książki a Jess nie odezwała się ani słowem… nie wspominając o tym przyjściu Barbie do ich domu postanowiłam nie pytać. Jeśli chce to sama mi powie. Nie chcę wyjść na szpiegującą i wścibską przyjaciółkę. Poza tym nic szczególnego nie łączy mnie z Nickiem – no, przynajmniej z jego strony. Chociaż…. Ta cisza ze strony Jess trochę mnie zaniepokoiła. Nigdy nie zachowywała się ta cicho. Coś ją gryzie? Może coś z Davidem? Zaczekam, może sama coś powie.
- Gdzie idziesz? Pracownia chemiczna jest tam. – pokazała w przeciwną stronę.
- Niech to szlag.. Już jest październik a ja dalej nie mogę się tu odnaleźć. – westchnęłam. – Nie wiem jak Ty dałaś radę. – dodałam równając się z nią krokiem.
- Spokojnie, jeszcze kilka dni i sama będziesz mnie wszędzie prowadzić. – zaśmiała się. - A propo… - No i proszę. A wystarczyło tylko pochwalić.
- Hm? – zapytałam udając , że nie wiem o co chodzi. - Kiedy dzisiaj wstałam , zastałam w kuchni tą Sarę. Nie wiem co ona robiła w naszym domu… Tym bardziej, że Nicholas spał… i śpi do tej pory. Chyba. – zamyśliła się na chwilę.
- Jak to chyba? – nie załapałam.
- Może go już obudziła. – wzruszyła ramionami. O NIE!
- Kto? Ta Sara?! Jess! Tylko mi nie mów, że ona jest teraz u was w domu. Sama ! Z nim!
- Nooo…. Rodzice wrócą dopiero na święta a..
- Boże, to było pytanie retoryczne! Jak mogłaś ich tak zostawić?!
- Spokojnie Lilly wyluzuj. Przecież do niczego nie dojdzie. – widziałam, że nie jest pewna swoich słów. Nie dziwię się jej. W końcu to Nicholas.
- Skąd możesz to wiedzieć skoro Cię tam nie ma?! Wiesz jak głupi potrafi być Twój brat.
- Hej, hej, hej!. Rozumiem, że Ci podpadł ale on naprawdę potrafi być w porządku. Mimo swoich wad.. sporych wad. Ale jednak. – zdziwiło mnie, że zaczęła go tak nagle bronić.
- Taa. Zauważyłam SAME wady. Szczególnie w ciągu tych ostatnich kilku dni. Jest naprawdę bezmyślnym idiotą.
- Słuchaj, to nie moja wina, że ona dzisiaj rano do nas przyszła okej? Nie mam zamiaru go pilnować, jest już prawie dorosły. Ani to że wolał się zabawić z kumplami i tą całą Sarą czy jak jej tam niż siedzieć i słuchać twojego narzekania jak to do siebie nie pasujecie i … - rozszerzyła oczy wyraźnie gryząc się w język. – Lilly ja… - zakryła usta dłonią.
- No? Co jeszcze powiesz? No dalej, dawaj. – prychnęłam.
- To nie tak ja..
- A podobno się przyjaźnimy. – powiedziałam.
- Przepraszam Cię , ja..
- Przynajmniej wiem co o mnie myślisz. Jednak jesteście siebie warci. – powiedziałam strasznie rozdrażniona i poirytowana po czym zostawiłam ją samą na środku korytarza.
Nie odzywałam się do niej przez cały dzień. Kiedy próbowała zwrócić na siebie moja uwagę po prostu ją ignorowałam. Kiedy podsuwała mi liściki na lekcji od razu je darłam i odrzucałam jej. Na długiej przerwie nie poszłam na stołówkę tylko zaszyłam się w bibliotece. Tam gdzie jest miejsce dla takich jak ja - pomyślałam poirytowana jeszcze bardziej niż zwykle. Ani razu nie widziałam Nicholasa w szkole. Pewnie leczy kaca. Biedaczek. – czujecie tą ironię? Kiedy skończyłam lekcje sięgnęłam do torby po telefon, jednak nie było go tam. Dziwne. Poszłam do szafki ale go też tam nie było. Zaczęłam się jeszcze bardziej denerwować. Świetnie, jeszcze tego mi brakowało. Poczekałam chwile przy szafkach. Miałam nadzieję, że Jessika jeszcze nie wyszła wtedy mogłabym jej powiedzieć żeby zobaczyła czy przypadkiem u niej go nie ma. Jednak jej już nie było. Wyszłam więc zrezygnowana. Nieśpiesznie ruszyłam w stronę domu.
Kiedy byłam już przed swoja furtką zobaczyłam gosposię Andersonów, która wyszła na dwór wyrzucić śmieci. Czym prędzej ruszyłam w jej stronę.
- Przepraszam. – zaczęłam.
- A panna Lilly, dzień dobry. – miła jak zwykle.
- Dzień dobry – wymusiłam uśmiech. – Bo jest taka sprawa. Nocowałam u Jessiki wczoraj no i zostawiłam w jej pokoju swój telefon. Czy mogę po niego iść?
- Oczywiście, że tak. – uśmiechnęła się serdecznie. – Zapraszam – otworzyła mi furtkę co było zbędne.
Z uśmiechem wdzięczności weszłam na podwórko. Poczułam ulgę kiedy spostrzegłam, że nikogo nie ma w holu. Czym prędzej pobiegłam po schodach, na górę do pokoju Jess. Uff.. nie było jej jeszcze. Schodząc zauważyłam Nicholasa, chyba dopiero co wstał z łóżka. Nie miał koszulki tylko spodnie dresowe i zmierzwione włosy. Norma. Zauważyłam, że trzyma w ręku butelkę wody. Kiedy zobaczył mnie na schodach mina mu zrzedła.
- Co tu robisz? – zapytał. Poczułam się urażona, po tym co zrobił wczoraj i jeszcze wcześniej, miał mi do powiedzenia tylko głupie ‘co tu robisz?’ Bezczelność.
- Przyszłam po telefon. – powiedziałam jakby od niechcenia podnosząc go do góry.
- Jessika już jest? – zapytał .Co on mnie tak wypytuje?
- Nie wiem, pokłóciłyśmy się.
- O co ? – olałam te głupie pytanie. Powinien się domyślić. Ostatnio ciągle kłócimy się o jedno i to samo – a mianowicie o niego. Kiedy zeszłam z ostatnich trzech schodków i wyminęłam go zdezorientowanego usłyszałam kobiecy głos z salonu wołający jego imię. Zatrzymałam się wpół kroku i odwróciłam powoli w jego stronę.
- Co to było? – zapytałam. Przełknął ślinę.
- Nic. – wzruszył ramionami po chwili. Już chciałam coś powiedzieć, ale po chwili wyszła z salonu dziewczyna, którą dzisiaj widziałam. O Mój Boże! Była w samej bieliźnie i przewiewnej koszuli. Moje oczy były jak 5-cio złotówki kiedy rozpoznałam w niej koszule Nicholasa.
- Co tak długo? – zapytała lepiąc się do jego ramienia, który lekko ją z siebie strzasnął. Pewnie było mu niezręcznie. Nowa dziewczyna stoi przy ‘prawie dziewczynie’ – byłej prawie.
- Nick, co to ma być?! – zapytałam . No dobra.. krzyknęłam.
- Lilly to nie tak.
- A jak!? Przez ten cały czas robiłeś ze mnie idiotkę tak?! A ja myślałam… - przerwałam, czując jak łzy zbierają mi się pod powiekami. – Nieważne. – odwróciłam się i pospiesznie wyszłam.
- Lilly czekaj! To nie tak! – krzyknął po czym odepchnął od siebie dziewczynę i wybiegł za mną na podwórko.
- Hej , zaczekaj! – złapał mnie za ramię i odwrócił twarzą do siebie.
- A jak?! Widziałam jak dzisiaj do was przyszła! Jak mogłeś! Nie było Cię w szkole… no i teraz już wiem dlaczego , w końcu byłeś zajęty ! – prychnęłam. - A ja głupia myślałam, że ci na mnie zależy! Boże, jaka ja jestem głupia! – krzyczałam. Łzy zaczęły lecieć mi po policzkach jednak nie zwróciłam na to uwagi. - Wiedziałam, że to się tak skończy! Jess mówiła to samo! Miała rację! Jesteś zwykłym dupkiem ! – krzyczałam bijąc go pięściami w klatkę piersiową.
- Uspokój się, słyszysz?! To nie tak! – przekrzykiwał mnie przytrzymując mi ręce.
- A jak! No jak to wygląda!? Ty w samych dresach, ona w tej bieliźnie i ... pocałował mnie. A przynajmniej chciał. Nie pozwoliłam mu otworzyć językiem swoich ust tylko szybko odepchnęłam go i uderzyłam z całej siły w twarz. Aż ręka mnie zapiekła. Co on sobie wyobraża?! Że po tym wszystkim mnie pocałuje i to wszystko się wyjaśni. Nie zastanawiając się długo odwróciłam się i wróciłam do siebie. Kiedy wychodziłam przed bramą zatrzymał się samochód. Za kierownicą siedział David, a obok Jess. Byli przerażeni, widocznie wszystko widzieli. W tamtej chwili jednak było mi wszystko jedno. Chciałam po prostu zniknąć.
Dziękuję tym którzy czekali ;d
_____________________________________________________________________
Nad ranem wymknęłam się z posiadłości mojej przyjaciółki
i pognałam do swojego domu, zostawiając wcześniej karteczkę na biurku Jess pisząc, że spotkamy się w szkole. Wzięłam szybki prysznic, zjadłam śniadanie, umyłam zęby i ubrałam się. Chciałam wyjść z domu przed wyjazdem rodzeństwa. Nie miałam zamiaru widzieć Nicka z samego rana, wiedząc że to popsuje mi humor na resztę dnia. Niewiele myśląc wyszłam z domu starając się nie obudzić mamy.
Wychodząc na chodnik zobaczyłam Barbie zmierzającą do domu na przeciwko. Zdziwiłam się. Co ona do jasnej cholery tu robi?! Jeśli przyszłą do Nicholasa to ja już nie mam z nim o czym rozmawiać.. Nie miała dość po ostatniej imprezie? Zaczęło mnie to irytować.... ona... wszędzie ta blondynka. Miałam tego dosyć. Byłam strasznie sfrustrowana... najpierw ta dwudniowa impreza, później upicie. Wyobrażam sobie z kim i gdzie. Pewnie ta szmata skorzystała z okazji i .. STOP! Muszę przestać o tym myśleć… i jeszcze ta scena ' żebyś była zazdrosna' wczoraj pod szkołą. Miałam ochotę podejść do niej i powyrywać jej te wszystkie farbowane kudły, zgnieść te silikonowe cycki, którymi tak wszystkich 'kusi' i... KONIEC! Serio muszę przystopować bo to się może źle skończyć.
Czym prędzej ruszyłam do szkoły, z chęcią zawrócenia i zobaczenia co ta pokraka robi u Andersonów. Nie zdążyłam dojść do swojej szafki, kiedy w połowie korytarza dobiegła do mnie zdyszana Jessica.
- Czemu rano zwiałaś? – zapytała z wyrzutem w głosie.
- Nie mogłam zasnąć , więc wróciłam do domu.
- Trzeba było mnie obudzić a nie. – burknęła.
- Oj przepraszam. Po prostu musiałam odetchnąć.
- Od? – uniosła brew. – Aaaa. Okej.
- Właśnie. – powiedziałam otwierając swoją szafkę. Kiedy wzięłam odpowiednie książki a Jess nie odezwała się ani słowem… nie wspominając o tym przyjściu Barbie do ich domu postanowiłam nie pytać. Jeśli chce to sama mi powie. Nie chcę wyjść na szpiegującą i wścibską przyjaciółkę. Poza tym nic szczególnego nie łączy mnie z Nickiem – no, przynajmniej z jego strony. Chociaż…. Ta cisza ze strony Jess trochę mnie zaniepokoiła. Nigdy nie zachowywała się ta cicho. Coś ją gryzie? Może coś z Davidem? Zaczekam, może sama coś powie.
- Gdzie idziesz? Pracownia chemiczna jest tam. – pokazała w przeciwną stronę.
- Niech to szlag.. Już jest październik a ja dalej nie mogę się tu odnaleźć. – westchnęłam. – Nie wiem jak Ty dałaś radę. – dodałam równając się z nią krokiem.
- Spokojnie, jeszcze kilka dni i sama będziesz mnie wszędzie prowadzić. – zaśmiała się. - A propo… - No i proszę. A wystarczyło tylko pochwalić.
- Hm? – zapytałam udając , że nie wiem o co chodzi. - Kiedy dzisiaj wstałam , zastałam w kuchni tą Sarę. Nie wiem co ona robiła w naszym domu… Tym bardziej, że Nicholas spał… i śpi do tej pory. Chyba. – zamyśliła się na chwilę.
- Jak to chyba? – nie załapałam.
- Może go już obudziła. – wzruszyła ramionami. O NIE!
- Kto? Ta Sara?! Jess! Tylko mi nie mów, że ona jest teraz u was w domu. Sama ! Z nim!
- Nooo…. Rodzice wrócą dopiero na święta a..
- Boże, to było pytanie retoryczne! Jak mogłaś ich tak zostawić?!
- Spokojnie Lilly wyluzuj. Przecież do niczego nie dojdzie. – widziałam, że nie jest pewna swoich słów. Nie dziwię się jej. W końcu to Nicholas.
- Skąd możesz to wiedzieć skoro Cię tam nie ma?! Wiesz jak głupi potrafi być Twój brat.
- Hej, hej, hej!. Rozumiem, że Ci podpadł ale on naprawdę potrafi być w porządku. Mimo swoich wad.. sporych wad. Ale jednak. – zdziwiło mnie, że zaczęła go tak nagle bronić.
- Taa. Zauważyłam SAME wady. Szczególnie w ciągu tych ostatnich kilku dni. Jest naprawdę bezmyślnym idiotą.
- Słuchaj, to nie moja wina, że ona dzisiaj rano do nas przyszła okej? Nie mam zamiaru go pilnować, jest już prawie dorosły. Ani to że wolał się zabawić z kumplami i tą całą Sarą czy jak jej tam niż siedzieć i słuchać twojego narzekania jak to do siebie nie pasujecie i … - rozszerzyła oczy wyraźnie gryząc się w język. – Lilly ja… - zakryła usta dłonią.
- No? Co jeszcze powiesz? No dalej, dawaj. – prychnęłam.
- To nie tak ja..
- A podobno się przyjaźnimy. – powiedziałam.
- Przepraszam Cię , ja..
- Przynajmniej wiem co o mnie myślisz. Jednak jesteście siebie warci. – powiedziałam strasznie rozdrażniona i poirytowana po czym zostawiłam ją samą na środku korytarza.
Nie odzywałam się do niej przez cały dzień. Kiedy próbowała zwrócić na siebie moja uwagę po prostu ją ignorowałam. Kiedy podsuwała mi liściki na lekcji od razu je darłam i odrzucałam jej. Na długiej przerwie nie poszłam na stołówkę tylko zaszyłam się w bibliotece. Tam gdzie jest miejsce dla takich jak ja - pomyślałam poirytowana jeszcze bardziej niż zwykle. Ani razu nie widziałam Nicholasa w szkole. Pewnie leczy kaca. Biedaczek. – czujecie tą ironię? Kiedy skończyłam lekcje sięgnęłam do torby po telefon, jednak nie było go tam. Dziwne. Poszłam do szafki ale go też tam nie było. Zaczęłam się jeszcze bardziej denerwować. Świetnie, jeszcze tego mi brakowało. Poczekałam chwile przy szafkach. Miałam nadzieję, że Jessika jeszcze nie wyszła wtedy mogłabym jej powiedzieć żeby zobaczyła czy przypadkiem u niej go nie ma. Jednak jej już nie było. Wyszłam więc zrezygnowana. Nieśpiesznie ruszyłam w stronę domu.
Kiedy byłam już przed swoja furtką zobaczyłam gosposię Andersonów, która wyszła na dwór wyrzucić śmieci. Czym prędzej ruszyłam w jej stronę.
- Przepraszam. – zaczęłam.
- A panna Lilly, dzień dobry. – miła jak zwykle.
- Dzień dobry – wymusiłam uśmiech. – Bo jest taka sprawa. Nocowałam u Jessiki wczoraj no i zostawiłam w jej pokoju swój telefon. Czy mogę po niego iść?
- Oczywiście, że tak. – uśmiechnęła się serdecznie. – Zapraszam – otworzyła mi furtkę co było zbędne.
Z uśmiechem wdzięczności weszłam na podwórko. Poczułam ulgę kiedy spostrzegłam, że nikogo nie ma w holu. Czym prędzej pobiegłam po schodach, na górę do pokoju Jess. Uff.. nie było jej jeszcze. Schodząc zauważyłam Nicholasa, chyba dopiero co wstał z łóżka. Nie miał koszulki tylko spodnie dresowe i zmierzwione włosy. Norma. Zauważyłam, że trzyma w ręku butelkę wody. Kiedy zobaczył mnie na schodach mina mu zrzedła.
- Co tu robisz? – zapytał. Poczułam się urażona, po tym co zrobił wczoraj i jeszcze wcześniej, miał mi do powiedzenia tylko głupie ‘co tu robisz?’ Bezczelność.
- Przyszłam po telefon. – powiedziałam jakby od niechcenia podnosząc go do góry.
- Jessika już jest? – zapytał .Co on mnie tak wypytuje?
- Nie wiem, pokłóciłyśmy się.
- O co ? – olałam te głupie pytanie. Powinien się domyślić. Ostatnio ciągle kłócimy się o jedno i to samo – a mianowicie o niego. Kiedy zeszłam z ostatnich trzech schodków i wyminęłam go zdezorientowanego usłyszałam kobiecy głos z salonu wołający jego imię. Zatrzymałam się wpół kroku i odwróciłam powoli w jego stronę.
- Co to było? – zapytałam. Przełknął ślinę.
- Nic. – wzruszył ramionami po chwili. Już chciałam coś powiedzieć, ale po chwili wyszła z salonu dziewczyna, którą dzisiaj widziałam. O Mój Boże! Była w samej bieliźnie i przewiewnej koszuli. Moje oczy były jak 5-cio złotówki kiedy rozpoznałam w niej koszule Nicholasa.
- Co tak długo? – zapytała lepiąc się do jego ramienia, który lekko ją z siebie strzasnął. Pewnie było mu niezręcznie. Nowa dziewczyna stoi przy ‘prawie dziewczynie’ – byłej prawie.
- Nick, co to ma być?! – zapytałam . No dobra.. krzyknęłam.
- Lilly to nie tak.
- A jak!? Przez ten cały czas robiłeś ze mnie idiotkę tak?! A ja myślałam… - przerwałam, czując jak łzy zbierają mi się pod powiekami. – Nieważne. – odwróciłam się i pospiesznie wyszłam.
- Lilly czekaj! To nie tak! – krzyknął po czym odepchnął od siebie dziewczynę i wybiegł za mną na podwórko.
- Hej , zaczekaj! – złapał mnie za ramię i odwrócił twarzą do siebie.
- A jak?! Widziałam jak dzisiaj do was przyszła! Jak mogłeś! Nie było Cię w szkole… no i teraz już wiem dlaczego , w końcu byłeś zajęty ! – prychnęłam. - A ja głupia myślałam, że ci na mnie zależy! Boże, jaka ja jestem głupia! – krzyczałam. Łzy zaczęły lecieć mi po policzkach jednak nie zwróciłam na to uwagi. - Wiedziałam, że to się tak skończy! Jess mówiła to samo! Miała rację! Jesteś zwykłym dupkiem ! – krzyczałam bijąc go pięściami w klatkę piersiową.
- Uspokój się, słyszysz?! To nie tak! – przekrzykiwał mnie przytrzymując mi ręce.
- A jak! No jak to wygląda!? Ty w samych dresach, ona w tej bieliźnie i ... pocałował mnie. A przynajmniej chciał. Nie pozwoliłam mu otworzyć językiem swoich ust tylko szybko odepchnęłam go i uderzyłam z całej siły w twarz. Aż ręka mnie zapiekła. Co on sobie wyobraża?! Że po tym wszystkim mnie pocałuje i to wszystko się wyjaśni. Nie zastanawiając się długo odwróciłam się i wróciłam do siebie. Kiedy wychodziłam przed bramą zatrzymał się samochód. Za kierownicą siedział David, a obok Jess. Byli przerażeni, widocznie wszystko widzieli. W tamtej chwili jednak było mi wszystko jedno. Chciałam po prostu zniknąć.
sobota, 21 września 2013
8.
Cały dzień w szkole był do bani. Nic się nie działo - zasługa nieobecności sławnego rodzeństwa - do tego nie mogłam się na niczym skupić. Ciągle przed oczami miałam
miłości, ale dla przyjemności . Nie przemyślałam tego, i tego jak to by było nawet gdybyśmy się kiedyś... kiedyś tam zeszli. Dlatego tak patrząc na żałosną siebie postanowiłam, że przestanę reagować na niego i cokolwiek co jest
z nim związane. Gdyby to było takie proste… Już na samą myśl o nim serce mi przyspiesza, nie mówiąc o jego obecności. Miałam dzisiaj 8 lekcji, ale postanowiłam opuścić ostatnią. Matko… gdyby moja mama się dowiedziała, że opuszczam lekcje to by mnie chyba
sama powiesiła. Może to nie byłoby takie złe.. Wyświadczyła by mi w pewnym sensie
przysługę.
Tak więc po dzwonku na ostatnią przerwę poszłam do szatni. Założyłam skórę owinęłam się chustką i biorąc torbę na ramię wyszłam ze szkoły. jakież było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam Nicka z Davidem siedzących na murku przy schodach. Pierwsze co to chciałam tam podbiec i wtulić się w silne ramiona Nicka, jednak w porę się
powstrzymałam. A raczej powstrzymała mnie pewna blondynka. Podeszła
krokiem jak na wybiegu w stronę chłopaków, oczywiście nie obyło się bez uwieszenia się na Nicholasie, jednak ten - o dziwo - sprytnie ją odepchnął. Nie za mocno, ale tak żeby więcej tego nie robiła. Dopiero kiedy zobaczyłam ją mówiącą coś do nich i patrzącą na mnie spostrzegłam, że stoję tam jak ostatnia idiotka i się im przyglądam jakby byli
jakimiś sławami. Czym prędzej ruszyłam w dół schodów - oczywiście
jak najdalej nich - i stwarzałam pozory nie zauważającej ich obecności. Nie zdążyłam
zejść ze schodów kiedy poczułam obok siebie ten znajomy zapach.
- Możemy w końcu porozmawiać? I nie zachowywać się jak dzieci? - zapytał. Słychać było w jego tonie, że ma już dosyć czekania na mnie pod szkołą. To po cholerę czekał? Ja go o to nie prosiłam. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, jednak po chwili naszło mnie na odwagę
przypominając sobie moje postanowienie.
- Okej, pogadajmy. Jak było? - zapytałam krzyżując ramiona na piersi,
żeby czasem nie przyszło mu na myśl za nie złapać.
- Było okej. - wzruszył ramionami.
- A ona? - pokazałam palcem na blondynkę siedzącą z Davidem.
- Rany Lilly, serio nie odpuścisz?
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie co jest jednoznaczne z tym co
myślę. - odpowiedziałam rzeczowo.
- A więc tak chcesz to rozegrać? - zapytał.
- Ja niczego nie rozgrywam Nick.
- Pewnie. - prychnął.
- Coś jeszcze? - zapytałam zbyt szorstko.
- Nie - prychnął – Już nic. - dodał po czym wrócił do swoich 'towarzyszy' łapiąc blondynkę w pasie. Myślałam, że mi oczy wyjdą z orbit. Co on wyprawia do jasnej cholery?! Kiedy zobaczyłam jak wtula twarz w jej szyję myślałam, że eksploduję. Odwróciłam się na
pięcie i czym prędzej ruszyłam do domu.
Spędziłam u Jessiki resztę dnia. Było grubo po 22 kiedy usłyszałyśmy trzask drzwi na dole. Jess czym prędzej zeszła. Słyszałam, że krzyczy na kogoś. Z rozmowy , a raczej monologu Jess można było wywnioskować, że krzyczy na swojego brata. O mój Boże! Nick?!
Co tam się dzieje?! Chciałam jak najszybciej to sprawdzić, po czym nie zastanawiając się nad niczym pobiegłam na dół. Zatrzymałam się na rogu i przysłuchiwałam.
Mój Boże! Nicholas się nawalił! I to tak porządnie! Gdyby nie David przytrzymujący go to już by leżał. Stałam tak i słuchałam wrzasków Jess ... W sumie wszyscy je słyszeli.
-David co wy do jasnej cholery robicie?! Nicholas!
- Nie odpowie Ci, nawet niej jest w stanie sam utrzymać równowagi. - powiedział Dav odsuwając głowę Nicka od swojej.
- Co wam odwaliło żeby iść na imprezę na początku tygodnia?! David, mówiłeś, że się pomożesz mu nie wpaść w kłopoty do końca semestru a Ty co?! I tak właśnie można na was wszystkich liczyć! - krzyczała. Szkoda mi się go zrobiło. On, zakochany w niej po uczy. Ona nie zauważająca tego wyzywa się na nim zamiast na tym kto się tak
porządnie nawalił.
Zauważyłam, że to zawsze Davidowi się obrywa, z Nicka taki przyjaciel,
od siedmiu boleści. Nie zauważyłam nawet kiedy omsknęła mi się noga i wpadłam na
korytarz.
- Co tu się dzieje? - zapytałam udając, że nie podsłuchiwałam. Nie mogłam oderwać oczu od Nicholasa, był jakby nieprzytomny.
- Nasz kochany Nicholasek nawali się z powodu laski. - prychnął David.
- Barbie? - zapytałam zdezorientowana.
- Barbie srarbi.. Ty idiotko, to wszystko przez ciebie.
- David ! - pisnęła Jess. - Nie warto teraz nikogo obarczać winą ale to wina Nicka, że się tak nawalił. Nikt mu nie kazał, a teraz chodź - zakończyłam naszą bezsensowną kłótnię - Pomożesz mi go przenieść do pokoju. - powiedziała po czym wzięła go pod ramię.
Usłyszałam cichy pomruk ze strony bruneta po czym zaczął pomrukiwać cos od rzeczy... przestraszyłam się, że sobie coś uszkodził, więc czym prędzej pomogłam im w przetransportowaniu go do swojego pokoju. Rzuciliśmy go na łóżko, po czym
zeszliśmy do salonu.
- Matko.. ten dupek ma szczęście, że matki nie ma w domu, już on by miał. - zaczęła Jess.
- Daj spokój, Jess. Wiesz jak to jest prawda? – zagaił David.
- Co jak? - zapytała zdezorientowana wyciągając szklanki z górnej półki.
- Jak się kogoś kocha a nie może się z nim być. - powiedział jakby przygnębiony.
Miałam ochotę wykrzyczeć im obojgu , że są strasznymi idiotami ale z bólem serca wstrzymałam się.
- Tylko mi nie mów, że te twoje upojenie alkoholowe z ostatniego tygodnia to przez dziewczynę. Tylko Nicholas jest tak głupi, żeby… - kiedy zauważyła moją obecność szybko ugryzła się w język.
-Dzięki Jess. - powiedziałam ze zrezygnowaniem miałam ochotę stąd uciec. Cały dzień się jej zwierzałam a teraz ona mówi takie rzeczy.
- Nie będę Ci już więcej ciążyć.- powiedziałam po czym poszłam na górę z zamiarem wzięcia swojej torby. Nie wiem co mnie podkusiło ale zajrzałam do sypialni Nicka. Spał jak dziecko, włosy miał rozczochrane jak zawsze, powieki lekko przymknięte, wcale nie wyglądał jak ktoś kto chwilę temu nie był w stanie samodzielnie stać. Nie mogłam się powstrzymać i zanurzyłam rękę w jego włosach, na co usłyszałam cichy pomruk. Siedziałam tak chwile, kiedy to On szepnął moje imię. Zapytałam co się stało ale po chwili
spostrzegłam, że ciągle śpi. Widocznie śni mu się coś przyjemnego bo zaczął się uśmiechać, na co ja też się uśmiechnęłam. W tej chwili zrozumiałam, że naprawdę mi na nim zależy nie ważne jaki by był.
Jessika
Było mi strasznie głupio, że to powiedziałam. David mnie trochę uspokajał ale nie słuchałam go, czym prędzej ruszyłam na górę. Weszłam do swojego pokoju jednak nigdzie nie było Lilly, wracając na dół zobaczyłam przez uchylone drzwi od pokoju Nicka, że siedzi na jego łóżku.
To był taki słodki widok. Mój brat z dziewczyną… I do tego moją najlepszą przyjaciółką.
Oni serio do siebie pasują, chyba będzie trzeba pomóc im w dojściu do tego. Lekko zapukałam, zwracając tym samym uwagę Lilly.
- Przepraszam - szepnęłam. Lilly nic nie mówiąc podeszła do mnie i mnie przytuliła.
- Ja też. - powiedziała.
- Za co? Za to, że Nick leży teraz kompletnie nachlany przez to, że jesteś na niego zła? - zaśmiałam się. - Daj spokój uwielbiam to, mam teraz na niego haka - uśmiechnęłam się zadziornie w jego kierunku po czym wyszłam z Lilly do kuchni.
- To ja .. ten.. - będę się już zbierał. - zaczął David. Szkoda, myślałam, że zostanie trochę dłużej.
- Nie idź jeszcze. - usłyszałam Lilly, co trochę mnie zaniepokoiło. - Znaczy... - zaczęła widząc nasze zdziwione miny.
- Oj , no dobra. – powiedziała. – Przecież widać, że oboje za sobą szalejecie! Jess proszę tylko mi nie mów, że nie wiesz o co chodzi. Nawet ślepy by zauważył, że David się w tobie zadurzył i to porządnie. - powiedziała patrząc na niego znacząco.
- Ale.. - zaczął.
- Nie przerywaj mi. - powiedziała tym samym go uciszając.- Serio powinniście przestać grać w te podchody i ze sobą pogadać. - kontynuowała. – A nie..
- Dobra. – przerwał jej David. Spojrzałam na niego kompletnie
zdezorientowana.
- Co dobra? - zapytała zdziwiona Lilly.
Lilly
- Co dobra? - zapytałam zdziwiona nie wierząc, że poszło tak łatwo.
- Pogadamy. - powiedział patrząc na Jess. - Ale jeśli ty pogadasz z
Nickiem.
- Właśnie! - zawtórowała mu Jess.
- Co? Ejj to się nie liczy. - pisnęłam
- A właśnie, że się liczy. - pokazała mi język - Świetny pomysł Dav - pogratulowała mu Jess.
- Dzięki - uśmiechnął się. – No więc? - zapytał patrząc na mnie.
- A niech was diabli! - krzyknęłam po chwili milczenia po czym poszłam
do pokoju Jess.
_________________________________________________
Przepraszam za tak duza nieobecnosci :-). Ale nie moglam wejsc i dodac , a co dopiero napisac rozdzialu. Mam nadzieje, ze was nie zawiodlam tym rozdzialem :)
Prosze o to, zeby kazdy kto to czyta napisal krotki komentarz, moze byc nawet kropka ale zebym wiedziala czy to kontynuowac :)
Ps. ZAKLADKA SPAM JEST OD REKLAMOWANIA SWOICH BLOGOW
Nicka i tą Barbie kiedy TO robią. Nie mogłam przestać o tym myśleć. Długą przerwę spędziłam na wypłakaniu się w łazience. Dzięki Bogu wszyscy byli na stołówce.
Kiedy spojrzałam w swoje zapłakane oblicze w lustrze miałam ochotę wyrwać sobie serce. Wolałam już oglądać go z daleka, niż przeżywać obecną chwilę ponownie. Jednak, gdzieś tam w głębi serca miałam świadomość, że Nicholas nigdy się nie zmieni i zawsze na pierwszym miejscu będzie miał imprezy, albo co gorsza szybkie numerki. Nie zmiłości, ale dla przyjemności . Nie przemyślałam tego, i tego jak to by było nawet gdybyśmy się kiedyś... kiedyś tam zeszli. Dlatego tak patrząc na żałosną siebie postanowiłam, że przestanę reagować na niego i cokolwiek co jest
z nim związane. Gdyby to było takie proste… Już na samą myśl o nim serce mi przyspiesza, nie mówiąc o jego obecności. Miałam dzisiaj 8 lekcji, ale postanowiłam opuścić ostatnią. Matko… gdyby moja mama się dowiedziała, że opuszczam lekcje to by mnie chyba
sama powiesiła. Może to nie byłoby takie złe.. Wyświadczyła by mi w pewnym sensie
przysługę.
Tak więc po dzwonku na ostatnią przerwę poszłam do szatni. Założyłam skórę owinęłam się chustką i biorąc torbę na ramię wyszłam ze szkoły. jakież było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam Nicka z Davidem siedzących na murku przy schodach. Pierwsze co to chciałam tam podbiec i wtulić się w silne ramiona Nicka, jednak w porę się
powstrzymałam. A raczej powstrzymała mnie pewna blondynka. Podeszła
krokiem jak na wybiegu w stronę chłopaków, oczywiście nie obyło się bez uwieszenia się na Nicholasie, jednak ten - o dziwo - sprytnie ją odepchnął. Nie za mocno, ale tak żeby więcej tego nie robiła. Dopiero kiedy zobaczyłam ją mówiącą coś do nich i patrzącą na mnie spostrzegłam, że stoję tam jak ostatnia idiotka i się im przyglądam jakby byli
jakimiś sławami. Czym prędzej ruszyłam w dół schodów - oczywiście
jak najdalej nich - i stwarzałam pozory nie zauważającej ich obecności. Nie zdążyłam
zejść ze schodów kiedy poczułam obok siebie ten znajomy zapach.
- Możemy w końcu porozmawiać? I nie zachowywać się jak dzieci? - zapytał. Słychać było w jego tonie, że ma już dosyć czekania na mnie pod szkołą. To po cholerę czekał? Ja go o to nie prosiłam. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, jednak po chwili naszło mnie na odwagę
przypominając sobie moje postanowienie.
- Okej, pogadajmy. Jak było? - zapytałam krzyżując ramiona na piersi,
żeby czasem nie przyszło mu na myśl za nie złapać.
- Było okej. - wzruszył ramionami.
- A ona? - pokazałam palcem na blondynkę siedzącą z Davidem.
- Rany Lilly, serio nie odpuścisz?
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie co jest jednoznaczne z tym co
myślę. - odpowiedziałam rzeczowo.
- A więc tak chcesz to rozegrać? - zapytał.
- Ja niczego nie rozgrywam Nick.
- Pewnie. - prychnął.
- Coś jeszcze? - zapytałam zbyt szorstko.
- Nie - prychnął – Już nic. - dodał po czym wrócił do swoich 'towarzyszy' łapiąc blondynkę w pasie. Myślałam, że mi oczy wyjdą z orbit. Co on wyprawia do jasnej cholery?! Kiedy zobaczyłam jak wtula twarz w jej szyję myślałam, że eksploduję. Odwróciłam się na
pięcie i czym prędzej ruszyłam do domu.
Spędziłam u Jessiki resztę dnia. Było grubo po 22 kiedy usłyszałyśmy trzask drzwi na dole. Jess czym prędzej zeszła. Słyszałam, że krzyczy na kogoś. Z rozmowy , a raczej monologu Jess można było wywnioskować, że krzyczy na swojego brata. O mój Boże! Nick?!
Co tam się dzieje?! Chciałam jak najszybciej to sprawdzić, po czym nie zastanawiając się nad niczym pobiegłam na dół. Zatrzymałam się na rogu i przysłuchiwałam.
Mój Boże! Nicholas się nawalił! I to tak porządnie! Gdyby nie David przytrzymujący go to już by leżał. Stałam tak i słuchałam wrzasków Jess ... W sumie wszyscy je słyszeli.
-David co wy do jasnej cholery robicie?! Nicholas!
- Nie odpowie Ci, nawet niej jest w stanie sam utrzymać równowagi. - powiedział Dav odsuwając głowę Nicka od swojej.
- Co wam odwaliło żeby iść na imprezę na początku tygodnia?! David, mówiłeś, że się pomożesz mu nie wpaść w kłopoty do końca semestru a Ty co?! I tak właśnie można na was wszystkich liczyć! - krzyczała. Szkoda mi się go zrobiło. On, zakochany w niej po uczy. Ona nie zauważająca tego wyzywa się na nim zamiast na tym kto się tak
porządnie nawalił.
Zauważyłam, że to zawsze Davidowi się obrywa, z Nicka taki przyjaciel,
od siedmiu boleści. Nie zauważyłam nawet kiedy omsknęła mi się noga i wpadłam na
korytarz.
- Co tu się dzieje? - zapytałam udając, że nie podsłuchiwałam. Nie mogłam oderwać oczu od Nicholasa, był jakby nieprzytomny.
- Nasz kochany Nicholasek nawali się z powodu laski. - prychnął David.
- Barbie? - zapytałam zdezorientowana.
- Barbie srarbi.. Ty idiotko, to wszystko przez ciebie.
- David ! - pisnęła Jess. - Nie warto teraz nikogo obarczać winą ale to wina Nicka, że się tak nawalił. Nikt mu nie kazał, a teraz chodź - zakończyłam naszą bezsensowną kłótnię - Pomożesz mi go przenieść do pokoju. - powiedziała po czym wzięła go pod ramię.
Usłyszałam cichy pomruk ze strony bruneta po czym zaczął pomrukiwać cos od rzeczy... przestraszyłam się, że sobie coś uszkodził, więc czym prędzej pomogłam im w przetransportowaniu go do swojego pokoju. Rzuciliśmy go na łóżko, po czym
zeszliśmy do salonu.
- Matko.. ten dupek ma szczęście, że matki nie ma w domu, już on by miał. - zaczęła Jess.
- Daj spokój, Jess. Wiesz jak to jest prawda? – zagaił David.
- Co jak? - zapytała zdezorientowana wyciągając szklanki z górnej półki.
- Jak się kogoś kocha a nie może się z nim być. - powiedział jakby przygnębiony.
Miałam ochotę wykrzyczeć im obojgu , że są strasznymi idiotami ale z bólem serca wstrzymałam się.
- Tylko mi nie mów, że te twoje upojenie alkoholowe z ostatniego tygodnia to przez dziewczynę. Tylko Nicholas jest tak głupi, żeby… - kiedy zauważyła moją obecność szybko ugryzła się w język.
-Dzięki Jess. - powiedziałam ze zrezygnowaniem miałam ochotę stąd uciec. Cały dzień się jej zwierzałam a teraz ona mówi takie rzeczy.
- Nie będę Ci już więcej ciążyć.- powiedziałam po czym poszłam na górę z zamiarem wzięcia swojej torby. Nie wiem co mnie podkusiło ale zajrzałam do sypialni Nicka. Spał jak dziecko, włosy miał rozczochrane jak zawsze, powieki lekko przymknięte, wcale nie wyglądał jak ktoś kto chwilę temu nie był w stanie samodzielnie stać. Nie mogłam się powstrzymać i zanurzyłam rękę w jego włosach, na co usłyszałam cichy pomruk. Siedziałam tak chwile, kiedy to On szepnął moje imię. Zapytałam co się stało ale po chwili
spostrzegłam, że ciągle śpi. Widocznie śni mu się coś przyjemnego bo zaczął się uśmiechać, na co ja też się uśmiechnęłam. W tej chwili zrozumiałam, że naprawdę mi na nim zależy nie ważne jaki by był.
Jessika
Było mi strasznie głupio, że to powiedziałam. David mnie trochę uspokajał ale nie słuchałam go, czym prędzej ruszyłam na górę. Weszłam do swojego pokoju jednak nigdzie nie było Lilly, wracając na dół zobaczyłam przez uchylone drzwi od pokoju Nicka, że siedzi na jego łóżku.
To był taki słodki widok. Mój brat z dziewczyną… I do tego moją najlepszą przyjaciółką.
Oni serio do siebie pasują, chyba będzie trzeba pomóc im w dojściu do tego. Lekko zapukałam, zwracając tym samym uwagę Lilly.
- Przepraszam - szepnęłam. Lilly nic nie mówiąc podeszła do mnie i mnie przytuliła.
- Ja też. - powiedziała.
- Za co? Za to, że Nick leży teraz kompletnie nachlany przez to, że jesteś na niego zła? - zaśmiałam się. - Daj spokój uwielbiam to, mam teraz na niego haka - uśmiechnęłam się zadziornie w jego kierunku po czym wyszłam z Lilly do kuchni.
- To ja .. ten.. - będę się już zbierał. - zaczął David. Szkoda, myślałam, że zostanie trochę dłużej.
- Nie idź jeszcze. - usłyszałam Lilly, co trochę mnie zaniepokoiło. - Znaczy... - zaczęła widząc nasze zdziwione miny.
- Oj , no dobra. – powiedziała. – Przecież widać, że oboje za sobą szalejecie! Jess proszę tylko mi nie mów, że nie wiesz o co chodzi. Nawet ślepy by zauważył, że David się w tobie zadurzył i to porządnie. - powiedziała patrząc na niego znacząco.
- Ale.. - zaczął.
- Nie przerywaj mi. - powiedziała tym samym go uciszając.- Serio powinniście przestać grać w te podchody i ze sobą pogadać. - kontynuowała. – A nie..
- Dobra. – przerwał jej David. Spojrzałam na niego kompletnie
zdezorientowana.
- Co dobra? - zapytała zdziwiona Lilly.
Lilly
- Co dobra? - zapytałam zdziwiona nie wierząc, że poszło tak łatwo.
- Pogadamy. - powiedział patrząc na Jess. - Ale jeśli ty pogadasz z
Nickiem.
- Właśnie! - zawtórowała mu Jess.
- Co? Ejj to się nie liczy. - pisnęłam
- A właśnie, że się liczy. - pokazała mi język - Świetny pomysł Dav - pogratulowała mu Jess.
- Dzięki - uśmiechnął się. – No więc? - zapytał patrząc na mnie.
- A niech was diabli! - krzyknęłam po chwili milczenia po czym poszłam
do pokoju Jess.
_________________________________________________
Przepraszam za tak duza nieobecnosci :-). Ale nie moglam wejsc i dodac , a co dopiero napisac rozdzialu. Mam nadzieje, ze was nie zawiodlam tym rozdzialem :)
Prosze o to, zeby kazdy kto to czyta napisal krotki komentarz, moze byc nawet kropka ale zebym wiedziala czy to kontynuowac :)
Ps. ZAKLADKA SPAM JEST OD REKLAMOWANIA SWOICH BLOGOW
niedziela, 21 lipca 2013
7
- Lilly! - usłyszałam z dołu.
- Już idę! – odkrzyknęłam po czym łapiąc torbę zbiegłam po schodach na dół.
- Tak? - zapytałam.
- Jessika czeka przed domem. - powiedziała mama.
- Tak wcześnie?
- Nie wiem, chciała żebym cię zawołała.
- Okej, już idę. Jeszcze ubiorę buty.
- Jadłaś śniadanie? - zapytała stojąc nade mną w szlafroku z kubkiem kawy.
- Nie miałam czasu, zjem w szkole. - zapewniłam po czym wyszłam.
- Hej Jess. - przywitałam się kątem oka patrząc w stronę jej domu.
- Cześć Lii. - przytuliła mnie.
- Czemu jesteś tak wcześnie? Mamy jeszcze godzinę. - zmarszczyłam brwi.
- Bo dzisiaj idziemy na piechotę. – powiedziała trochę niepewnie.
- Jak to? A gdzie chłopacy? – zapytałam patrząc na podjazd przed jej domem. Nie było samochodu. No to pięknie…
- Poszli w nocy na imprezę i nie wrócili. Znając ich to pewnie ten melanż potrwa parę dni. Nie przejmuj się , zdążymy. - zapewniła. Zdziwiłam się. Impreza? Nie wrócenie do domu? Przecież Nick miał dzisiaj być... jeszcze kazał mi czekać przed domem. Dziwne. Wolę nie myśleć co on wyprawia na tej całej imprezie. Poza tym, jaka impreza trwa parę dni? I to jeszcze w tygodniu?
- Lilly? - usłyszałam.
- C..co? - ocknęłam się.
- Nie słuchasz mnie. – wzięła się pod boki zatrzymując.
- Słucham.
- Tak? To co mówiłam? - zapytała szatynka.
- Eee.. ja..
- No właśnie.
- Przepraszam Jes.. ja po prostu.. - nie wiedziałam jak skończyć.
- Wiem, martwisz się o Nicholasa. Spokojnie, jest dorosły. Poradzi sobie. - poklepała mnie po ramieniu po czym ruszyłyśmy wolnym krokiem w stronę szkoły.
W szkole nie działo się nic ciekawego. Jess cały czas próbowała się dodzwonić do Nicholasa albo Davida.
Przed trzecią lekcją miałam w głowie same czarne scenariusze. Zaczynałam ją na przeciwko klasy Nicka. Zdziwiło mnie, że nie ma go, Davida i tej blondynki, która się kiedyś do niego doczepiła... pierwsze co mi przyszło na myśl to , że oni są na tej imprezie razem, albo teraz są gdzieś razem. Nie było jeszcze paru osób ale nie przejęłam się nimi. Najważniejsze było to, że nie widziałam nigdzie ani Nicka ani tej podejrzanej blondynki.
Cały dzień starałam się o tym nie myśleć. Jess mnie pocieszała, mówiąc, że pewnie gdzieś zabalował, albo że będzie niedługo w domu ale ja w to nie wierzyłam. Dopiero teraz do mnie dotarło, że tacy jak on się nie zmieniają. Nawet nie dał znaku życia.. ani tego, że w ogóle idzie na jakąś imprezę. W sumie to po co.. przecież nie jesteśmy razem ani nic, ale to co powiedział zeszłego wieczoru.. myślałam, że coś znaczyło. Widocznie dla niego nie.
Kiedy wróciłam do domu zaszyłam się w swoim pokoju i spróbowałam zadzwonić do Nicholasa. Mogłam się tego spodziewać. Nie odbierał. Wieczorem przyszła Jessika, nie miała dobrych wiadomości. Otóż, udało się jej porozmawiać z Davidem. Nie była to miła rozmowa, sądząc po tonie Jessiki ani sposobie w jaki to mówiła. Z tego co udało mi się zrozumieć to chłopacy pojechali na imprezę do domku …- tak tej blondynki imieniem Lucy - za miastem. Można się było domyślić co oni tam robią. Jest tam większość klas maturalnych. Czemu nie zauważyłam, że nie ma ich w szkole? No tak Nick jest w drugiej, więc większą wagę przykładałam do jego rocznika. Ale to niczego nie zmienia, mógł chociaż dać znać. Więc…. Postanowione! Kończę z tym całym ‘romansowaniem’ raz na zawsze. A Jessika mnie ostrzegała. Od dzisiaj będę słuchać tego co do mnie mówi, może nie wszystkiego ale większości.
*******
Następny dzień minął podobnie, z wyjątkiem incydentu na stołówce.
Na długiej przerwie stołówka pękała w szwach. Nie było mowy, aby przechodząc nie trącić kogoś z naprzeciwka. Wszystkie miejsca były zajęte, jednak Jess jakoś nas wcisnęła i teraz siedzę obok jakiejś grupki chirliderek , które gadają o swoich paznokciach. Jess siedząca naprzeciwko wysłała mi pokrzepiające spojrzenie i wzięła się za swoje frytki. Nie miałam ochoty na lunch więc z nudów rozglądałam się po stołówce. W pewnym momencie usłyszałam nazwisko Nicka od grupki dziewczyn siedzących przy tym samym stoliku. Wbrew sobie zaczęłam podsłuchiwać, co było trudne bo mimo, że siedziały obok nie mogłam ich usłyszeć. Udałam, że coś spadło mi pod stół i nachyliłam się. Nie zwróciły uwagi co robię, bo niby po co? Jedynie Jess szturchnęła mnie pod stołem i wysłała bezgłośne ,,co ty wyprawiasz’’? nie odpowiedziałam jej, za bardzo koncentrując się na usłyszeniu choćby jednego zdania.
Po kilku chwilach wszystko było jasne. Wiedziałam! Czym prędzej zabrałam swoją tackę po czym skierowałam się do wyjścia, w drodze wyrzucając ją do kosza. Zdezorientowana Jessika dopiero po chwili ocknęła się i dogoniła mnie kiedy wychodziłam z budynku szkoły na boisko.
- Lilly zaczekaj! - krzyknęła. – Co usłyszałaś? – zapytała stojąc obok mnie i dysząc.
- A jak myślisz? Miałaś rację! – krzyknęłam.
- Co? Ale co one mówiły? - zapytała na jednym wdechu.
- Że Nicholas jest tam z NIĄ , rozumiesz?! Z NIĄ! Wszystko już jest jasne. Przecież jest tam ona, on, alkohol – zaczęłam wymieniać.
- Ale skąd wiesz, że oni..
- Bo wiem! Który normalny chłopak by się jej oparł!? Widziałaś ją?! Wygląda jak lalka Barbie do cholery! – krzyknęłam. Jess spojrzała na mnie smutnym wzrokiem po czym bez słowa podeszłą i mocno mnie do siebie przytuliła. Rozpłakałam się jak małe dziecko.
- A mówiłaś… miał.. miałaś racje. – chlipnęłam.
- Lilly spokojnie, damy radę. Poradzisz sobie. – poklepała mnie lekko po plecach.
- Ale miałaś rację, od .. od dzisiaj dam sobie z nim spokój. – powiedziała wycierając łzy rękawem swetra.
- Pomogę ci w tym. – potarła lekko moje ramię.
Spojrzałam na nią przez łzy. – Dziękuję. – uśmiechnęłam się smutno.
- Nie wracamy na lekcje prawda? – zagadnęła.
- Nie. – pokręciłam głową.
- To chodźmy do ciebie w takim razie. – powiedziała po czym ruszyliśmy na Garden Street.
*******
Minęły już dwa dni. Chciałam przestać się tym przejmować ale nie mogłam. Za każdym razem będąc u Jessiki, kiedy przechodziłam obok jego pokoju chciało mi się płakać. Wiem, nie powinnam się nad nim użalać bo pewnie w tej chwili pieprzy się z Lucy a ja siedzę jak ta idiotka i na niego czekam, a na dodatek ma wyłączony telefon. Jeszcze dwa dni temu nie miałam pojęcia co z tym zrobić, ale teraz już wiem. Dam sobie z nim spokój, tak będzie najlepiej dla wszystkich.
Rano nie chciałam za nic wychodzić z łóżka. W duchu cieszyłam się, że mama zaczęła pracować na poranną zmianę.
Jeden telefon a tak wiele zmienił. Jessika dzwoniła, kiedy mi powiedziała kto zjawił się w domu szybko wstałam z łóżka, ubrałam się i myślałam o tym jak to teraz będzie. Czy coś powie? Czy totalnie mnie oleje?
Moje rozmyślania przerwał dzwonek , poszłam otworzyć a tam jak gdyby nigdy nic stal Nick z bukietem białych róż w ręku w tej swojej skórzanej kurtce i rozczochranych włosach.
- Cześć. - uśmiechnął się niepewnie wręczając mi róże i całując w usta.
- Co to ma być? - zapytałam trochę głośniej niż planowałam.
- Jak to co?
- Zniknąłeś na dwa dni! Nie dałeś żadnego znaku życia! - krzyczałam. Nie miałam siły już się kontrolować.
- Impreza się trochę przeciągnęła - złapał się za kark. -Ale spokojnie, nic złego nie zrobiłem. - zapewniał.
- Winny się tłumaczy. - westchnął.
- Lilly, serio? Chcesz się teraz kłócić? – zapytał.
- A mam o co? - zapytałam znikając na chwile w kuchni. Po wyrzuceniu kwiatów do śmieci i celowym trzaśnięciu klapy od kosza wróciłam do frontowych drzwi łapiąc torbę i zamykając jak gdyby nigdy nic drzwi, przed którymi stał zdezorientowany chłopak, po czym ruszyłam w stronę jego samochodu. Ominęłam go jednak i zeszłam na chodnik idąc w kierunku szkoły.
- Lilly! Gdzie ty idziesz? - zapytał wybiegając z podwórka w moją stronę.
- Do szkoły! - odkrzyknęłam. - A ty lepiej daj mi już święty spokój! - i tyle mnie widział. Przez całą drogę nie widziałam, żeby jego samochód mnie mijał. Pewnie został w domu. Cwaniak.
________________________________________________
No i mamy 7 :) Jest dłuższy i mam nadzieję, że się podoba. Wyrażajcie swoją opinie w komentarzach :) Od razu piszę, że nie wiem czy następny rozdział będzie za tydzień. Jeśli nie to na początku sierpnia. ;D 29 lipca idę do spzitala więc nie będę miała jak pisać. :) Dziękuję, za wszystkie komentarze <3
poniedziałek, 15 lipca 2013
6
Po powrocie ze szkoły strasznie chciałam iść do Jess i wyjaśnić jej dzisiejsze zajście.. a
przynajmniej spróbować, jednak wstrzymałam się, wiedząc że nie będzie chciała ze mną rozmawiać. Uczyłam się, a przynajmniej udawałam kiedy mama wchodziła do pokoju. Poza tym Nick miał to załatwić. Wątpię jednak wątpiłam czy aż tak się tym przejął. Kiedy przeglądałam podręcznik niespodziewanie dostałam sms'a. Nieznany numer. O nie, pewnie znowu ktoś sobie żartuje. - pomyślałam odruchowo. Sięgnęłam jednak po telefon , który leżał na szafce nocnej po czym zamarłam. Treść sms'a brzmiała
tak ;
,, Wpadnij do Jessiki o 19.
Nie wychodź jutro tak wcześnie. N. xx''
Zamurowało mnie. Ja? Do Jess? Wieczorem? Widzę, że Nicholas się
postarał. Od razu na mojej twarzy zagościł uśmiech. Przeraziła mnie druga
część wiadomości. Skąd on ... o nie! Chyba nie widział jak wychodziłam tak
wcześnie? Powinien jeszcze spać.. no nic, wyjaśnię to sobie z nim.. kiedyś. A
najważniejsze pytanie to.. Skąd on do cholery miał mój numer?! Chciałam mu
odpisać jednak pomyślałam, że nie będę zawracać mu głowy sobą. Zanim się spostrzegłam wiadomość została wysłana.
,, Dzięki. A skąd w ogóle masz mój numer? ''
po chwili otrzymałam odpowiedź ;
,, Nie trudno było o listę kontaktów z
telefonu mojej siostry. ''
Nie wiedziałam co na to odpisać lub czy w ogóle odpisywać, więc odłożyłam
telefon z uśmiechem na twarzy.
Wieczorem zgodnie z wiadomością Nicka zjawiłam się u Andersonów.
Zadzwoniłam dzwonkiem po czym drzwi otworzył mi sam Nicholas. Uśmiechnął się po
czym otworzył szerzej drzwi pozwalając mi wejść do środka.
- Hej. - powiedziałam zanim ugryzłam się w język.
- Cześć. - pocałował mnie w policzek na co się zarumieniłam. W
odpowiedzi usłyszałam jego cichy śmiech. Spojrzałam na niego kątem oka na
co ten do mnie mrugnął obejmując w pasie i prowadząc do kuchni.
Myślałam, że się rozpłynę. Był taki delikatny i .... słodki. Tak
zdecydowanie słodki.
- Jest Jessika? - zapytałam niepewnie siadając przy blacie na przeciwko. Dopiero po chwili zauważyłam głupotę tego pytania, przecież jeśli miałam tu przyjść do Jessiki to znaczy, że jest w domu.
- Mhmmm. - mruknął przeciągle przyglądając mi się. Czułam się dość niezręcznie, wpatrzona w swoje palce. Nie umiałam podnieść wzroku.
- Możesz się tak nie patrzeć? - zapytałam.
- Ale jak? - roześmiał się. Uwielbiałam jego śmiech, chociaż zbyt rzadko go słyszę. Prawie w ogóle.
Po chwili usłyszeliśmy kroki na schodach, po czym w drzwiach kuchni pokazała się głowa Jess.
- O, już jesteś. Chodź na górę. - powiedziała kierując się w stronę holu.
Widziałam, że nie jest zachwycona, że mnie widzi. Wstałam z zamiarem pójścia za nią jednak Nick mi to uniemożliwił łapiąc mnie w pasie i przytulając do siebie.
- Daj jej trochę czasu. Pierwszy raz jest w takiej sytuacji. - szepnął po czym pocałował mnie w policzek i puścił.
Z mocno bijącym sercem weszłam po schodach na górę. Nie pewnie otworzyłam drzwi pokoju i weszłam do środka.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - usłyszałam.
- Bo nie ma o czym..
- Właśnie widziałam. Od jak dawna ? - zapytała siedząc po turecku na łóżku.
- Jess.. - westchnęłam. - Ja .. ja nawet nie wiem czy coś między nami jest rozumiesz? Okej, całowaliśmy się, nie pierwszy raz ale myślałam, że będzie tak jak wcześniej.
- Czyli jak? - uniosła brew krzyżując ręce na piersi.
- Że będzie mnie olewał w szkole i poza nią. - spojrzałam na nią widząc jej zdziwienie.
- A mówiłam Ci? - pokręciła głową ze zrezygnowaniem.
- Wiem, wiem. Ja też sobie mówiłam i widać efekty. - powiedziałam słysząc w odpowiedzi śmiech. - Ale po prostu.. no nie potrafię mu odmówić. Kiedy go widzę, ja..no..
- Wpadłaś po uszy kochana! - zaśmiała się. - Chodź. - poklepała miejsce obok siebie.
- A teraz opowiadaj.
- Ale o czym?
- No jak to o czym? Jak to jest całować mojego brata?! - pisnęła. Roześmiałam się po czym zaczęłam opowiadać.
Grubo po 21 wyszłlam z pokoju Jessiki. Miałam nadzieję, że mama juz śpi i niepostrzeżenie wejdę do domu. Kiedy zeszłyśmy na dół w kuchni siedział Nick i robił coś na laptopie przy stole. Na jego widok Jessika dosyć głośno (za głośno) odchrząknęła, na co jej brat odwrócił się i mierząc ją złym wzrokiem z uśmiechem podszedł do nas.
- Widzę, że zlot przyjaciół już się skończył. - mrugnął do mnie.
- A ja widzę, że chcesz się pożegnać. - odgryzła mu się Jes. Zrobiło mi się strasznie głupio, no bo w końcu nic sobie nie obiecywaliśmy. A Jes jest taka, że jak zobaczy jak ktoś się z kimś całuje albo nawet przytula to już są parą. W moim przypadku Nick czegoś takiego mi nie proponował a ja nie miałam zamiaru się narzucać.
- A to już nie jest twoja sprawa. - wystawił jej język.
- Oj żebyś się nie zdziwił. - pogroziła mu palcem.
- Dobra Lilly, zostawmy ją samą. Widzę, że ma jeszcze sporo problemów. - powiedział łapiąc mnie za rękę i lekko ciągnąć do wyjścia.
- To czeesc gołąbeczki! - pisnęła Jessi.
- Cześć. – odwzajemniłam uśmiech.
W ciszy kierowaliśmy się do furtki. nadal szliśmy za rękę, co bardzo mi odpowiadało. Myślałam, że Nick coś powie, ale myliłam się. Szliśmy w kompletnej ciszy. Dopiero kiedy znaleźliśmy się na mojej posesji Nicholas zrobił coś czego się nie spodziewałam. Przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował.
- Naprawdę dużo dla mnie znaczysz. - powiedział łapiąc oddech kiedy już się od siebie oderwaliśmy. - I nie chce tego psuć jakimiś mdłymi tekstami o miłości, więc powiem tylko, że jeszcze żadna dziewczyna nie zakręciła mi w głowie tak jak ty. - uśmiechnął się opierając swoje czoło o moje. Stykaliśmy się nosami. Czułam na sobie jego ciepły oddech. Zarumieniłam się na co on cmoknął mnie w nos i powiedział, że jutro widzi mnie rano przed domem. Pocałował mnie jeszcze raz wolniej i czulej po czym poczekał aż wejdę do domu , wrócił do siebie.
___________________________________________________
Przepraszam, ze taki krotki. :) postaram sie aby nastepny byl dluzszy :-). Pojawi sie za tydzien.
czwartek, 4 lipca 2013
5.
Rano wyszłam wcześniej, nie chcąc trafić do jednego samochodu z NIM. Postanowiłam, że się przejdę. Do szkoły doszłam chwilę przed podjazdem samochodu Nicka na parking. Przyspieszyłam trochę, jednak słysząc wołanie Jessiki przystanęłam na schodach przed wejściem.
- Lilly zaczekaj! - krzyczała. - Co tak wcześnie dzisiaj? - zapytała kiedy była już dość blisko.
- Mama mnie podwiozła - mruknęłam widząc zbliżającego się Nicka. Rozmawiał z Davidem i nie zwrócił na mnie uwagi przechodząc przez co się ucieszyłam.
- Mhm - mruknęła. - Ale jutro jedziesz ze mną?
- Tak, chyba tak. - powiedziałam z wahaniem wchodząc do szkoły.
Druga lekcja była po prostu koszmarna. Wszyscy ciąglemówili o zbliżającej się imprezie. Dziewczyny chwaliły się kogo zaprosiły i kogo mają zamiar zaprosić. Nienawdziłam takich imprez. To dziewczyny musiałt wykazać się odwagą i zaprosić chłopaka, z którym chcą iść. Zauważyłam, że połowa.. no dobra nie oszukujmy sie praktycznie cała żeńska część mojej klasy chciała zaprosić Nicholasa. O ile już tego nie zrobiła. Caroline chwaliła się, jak to on się zgodził.. Z kolei nie jaka Ellie zapewniła, że to z nią pojdzie. Potem Caroline - siedząca przede mną - wdała się w dyskusję ze swoją koleżanką z ławki co chwilę poprawiając swoje blond pasemka.
- A Ty Williams? - usłyszałam nad sobą. Podniosłam głowę i spojrzałam prosto w kpiące żrenice Caroline.
- Zapraszasz kogoś? - zapytała dobitnie.
Przełknęłam ślinę. Tego się właśnie obawiałam wchodząc do klasy po dzwonku.
- N..nie. - zająkałam się.
- To było do przewidzenia. Nawet Pabo by z tobą nie poszedł. - pokazała chłopaka siedzącego w ostatniej ławce pod ścianą i grającego na konsoli. Najgorszy oblech w naszej klasie, dłubiący w nosie i śliniący się bez powodu. Dziewczyny siedzące blisko nas zaczęły rechotać. Po chwili nauczyciel zwrócił nam uwagę, a żeby jeszcze bardziej mnie upokorzyć Caroline razem z Ellie powiedziały całej klasie, że chce zaprosić na zbliżającą się imprezę właśnie Pabla. Chłopak na dźwięk swojego imienia podniósł głowę, patrząc na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Podniecenie? Niee. To nie mogło być to. Prawda? Nigdy w życiu! Nigdy! Po kolejnej serii upokorzeń lekcja dobiegła końca a ja jak najszybciej opuściłam progi tej znienawidzonej od dzisiaj klasy.
W przerwie na lunch korytarze były opustoszale. Tylko przy niektórych klasach siedziały pojedyncze osoby. Przeważnie z nosem w książkach lub słuchawkami w uszach. Jedną z takich osób byłam ja, jednak kiedy usiadłam i spostrzegłam, że brakuje mi jednego podręcznika szybko ruszyłam w stronę szkolnych szafek. Wykręciłam szyfr, wyciągnęłam potrzebny egzemplarz i kiedy zatrzasnęłam drzwiczki poczułam jak ktoś lekko szarpnął moją torbę, która wisiała mi na ramieniu. Odwróciłam się a tam ujrzałam trzech chłopaków, kumpli Nicka. Mieli niezły ubaw z mojej przerażonej miny, widziałam to w ich oczach.
- Co chcecie?- zapytałam przytrzymując mocniej torbę.
- Nie można już pogadać z koleżanką? - zapytał jednym zwinnym ruchem wyrywając mi torbę z ramienia. - Widzę, że nieźle się napaliłaś na naszego koleżkę co ? Williams?
- Jakiego koleżkę? - zapytałam zdziwiona beznamiętnym tonem swojego głosu.
- Oj już nie udawaj, wszyscy wiedzą, że na niego lecisz. - powiedział rozpinając torbę należącą do mnie i zaglądając do środka - Jednak muszę cię zmartwić. Nie jesteś w jego typie. - zakpił a dwójka za nim zarechotała tak jakby usłyszeli dobry żart. Odwróciłam głowę w drugą stronę żeby powstrzymać łzy, które zaczęły się powoli zbierać pod powiekami. Nie dlatego, co powiedział bo do tego się już przyzwyczaiłam jednak dla tego, że cała szkoła ma mnie za idiotkę uganiającą się za Nicholasem. Gwałtownie odwróciłam głowę w ich stronę słysząc jak zawartość torby spadła na podłogę.
- No, no, no. - zacmokał podnosząc czerwoną szminkę Jes. - Widzę, że jednak nie jesteś aż tak grzeczna.
- To nie moje. - powiedziałam siląc się na spokój.
- Pewnie, że nie. Widzę, że już zaczęłaś się stroić dla naszego Andersonka co ? - zapytał podchodząc bliżej. Chciałam uciec jednak plecy miałam przygwożdżone do szafki. Zobaczyłam jak otwiera pomadkę i celuje nią prosto w moja twarz. Myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Zaczął coś mruczeć po czym brutalnie pomalował mi usta i nie tylko. Zaczął przy tym żartować z tego , że tak się malują kujony, które nie mają pojęcia o takich rzeczach a chłopaki za nim się z tego nabijali. W pewnej chwili poczułam jak łapie mnie za ramiona i lekko lecz brutalnie potrząsa jeszcze bardziej wbijając mnie w szafki.
- Odpierdol się od niego jasne? Wiem, że najchętniej dałabyś mu się przelecieć ale on nie dotknąłby takiego czegoś nawet patykiem rozumiesz? Jeśli jeszcze raz usłyszę, że się koło niego kręcisz to dam ci popalić jasne? Takie odludki jak ty tylko niszczą nam reputacje.
- Ale..
- Żadnego ale, albo wiesz co.. nakłonię go żeby cię przeleciał to może wreszcie dasz mu spokój. – zaśmiał się wrednie.
- Jeffrey zostaw ją ! - usłyszałam po chwili.
- Tylko mi nie mów, że bronisz tego czegoś – spojrzał na mnie z odrazą puszczając.
- Zostaw ją bo to przyjaciółka mojej siostry a jak się dowie to będziesz miał problem. - powiedział z drwiną opierając się niedbale o szafki kilka metrów obok nas. - Poza tym pogięło cię już do reszty? Co ty wyprawiasz co? - zakpił patrząc na mnie takim wzrokiem , że miałam ochotę uciec stamtąd gdzie pieprz rośnie.
- Chciałem wypróbować jej nowy nabytek - powiedział z drwiną machając przed Nickiem szminką. - Patrz co sobie kupiła. Specjalnie dla ciebie, uwierzysz? - znowu drwił.
- To szminka Jessiki. - powiedział stojąc bliżej niż jeszcze chwilę temu. - Tylko ona takich używa.
- Skąd ty wiesz takie rzeczy ?
- Jak pieprzy o tym całe tygodnie to chyba nie problem zapamiętać. Daj jej już spokój. - pokazał na mnie. - Wypad stąd . - zaczął ich poganiać. To był moment, w którym chciałam umrzeć. Nie dość, że wszyscy dowiedzieli się, że kocham Nicka to jeszcze ON widział mnie w takiej sytuacji. Cała wymalowana w szmince.. okropność. Postanowiłam. Nie wyjdę więcej z domu. Zostanę tam do końca moich dni.
Moje wstydliwe myśli przerwał dotyk chusteczki na lewym policzku. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Nicholasa ze skupioną miną wycierającego mnie z resztek tej cholernej pomadki.
- Ja im nic nie mówiłem - powiedział.
- Co? - nie załapałam w pierwszej chwili.
- No o tym co ty.. do mnie...
Westchnął. To była jedna z najbardziej upokarzających rozmów w moim marnym życiu.
- To skąd ..skąd oni ..
- Nie wiem. - powiedział kończąc tym samym naszą jakże interesującą rozmowę.
- Chodź do łazienki, bo na sucho nic nie zrobię. - dodał łapiąc mnie za rękę.
- Poczekaj, muszę to pozbierać. - wyrwałam się z jego uścisku i kucnęłam na ziemi.
- Zostaw to, zajmę się tym. - dodał łapiąc mnie za łokieć. - Ej ty! - krzyknął do jakiegoś pierwszaka idącego korytarzem. - Posprzątaj to. - powiedział pokazując na moje rzeczy i rzucając mu torbę. Ten widząc wyraz twarzy Nicka pospiesznie zaczął zbierać moje rzeczy. Nie pozostawało mi nic innego jak posłusznie iść z Nickiem do tej przeklętej łazienki. I właśnie tego się obawiałam, tego i tego co było potem.
- Lepiej ci bez tej cholernej szminki . -szepnął nad moim uchem kończąc mnie wycierać. Zarumieniłam się i spuściłam wzrok na co ten lekko pstryknął mnie w nos.
- Gotowe. -szepnął nie odsuwając swojej twarzy od mojej. Chciałam mu podziękować ale nie mogłam wyksztusić z siebie ani słowa. Po kilku minutach zorientowałam się, że ani ja ani on nie zmieniliśmy pozycji i wpatrujemy się nawzajem w swoje oczy. ON pochylony a ja lekko skulona siedząca na blacie. Mimo tego, że tam siedziałam i tak był trochę wyższy. Znowu ten cholerny rumieniec.
- Lubię kiedy się rumienisz, tym bardziej z mojego powodu. - szepnął muskając przy tym moje usta. Bez namysłu oddalam pocałunek, sama nie wiedząc czemu. Nick jest całkiem inny kiedy jest sam, kiedy nie ma przy nas nikogo.. ale jeśli ktoś jest.. no właśnie i to jest problem. Miał takie ciepłe i miękkie usta, nasze języki toczyły ze sobą zajadłą walkę. Pocałunek z każdą chwilą robił się coraz bardziej namiętny i zachłanny. Chłopak rozchylił lekko moje uda stając jeszcze bliżej mnie. Mocno mnie objął kładąc ręce na moich pośladkach. Miałam jakieś cholernie deja vi. Ja z kolei powiesiłam mu ręce na karku jedną wplatając jego gęste czarne włosy. Czułam jego zapach, jego język na moim podniebieniu i było to fantastyczne uczucie. Na dźwięk otwieranych drzwi szybko się od niego oderwałam kończąc przy tym pocałunek, widząc że jemu to nie pasowało.
- Nick co ty robisz w damsk… Lilly?! - ups.. wpadliśmy.
- Jess to nie tak ja.. my.. - zaczęłam się jąkać.
- Co wy? LILLY?? co wy??
- To serio nie tak po prostu Jeffr...
- Mój Boże! Nie wierzę! Lilly jak..
- Daj jej spokój, nie jesteś jej niańką. - wtrącił Nick nadal stojąc między moimi nogami. Wcześniej sprawiało mi to radość, jednak teraz strasznie mnie krępowało. Chciałam jakoś się wykręcić jednak on mi to uniemożliwił tuląc mnie do siebie i gładząc po plecach. Wdychałam zapach jego słodkich perfum uspokajając się. Pocałował mnie w szyję doprowadzając tym swoją siostrę w jeszcze większy gniew.
- Nie no Nick... myślałam, że chociaż moją przyjaciółkę sobie odpuścisz.. ale widzę, że musisz przelecieć całą szkołę! - krzyczała. W głębi duszy czułam lekką ulgę , że przerwa się skończyła.
- Jesika uspokój się! Nikt tu nie chce nikogo przelecieć! - poczułam jak jego mięśnie napinają się pod białym T-shirtem.
- Właśnie widzę. Pewnie gdybym nie weszła już byście to mieli za sobą.
- Jess no, posłuchaj ja...
- Daj spokój Lilly. Myślałam, że nie jesteś taka jak reszta tej popieprzonej szkoły i nie kręci cię mój brat. – powiedziała z zawodem.
- Musze cię zmartwić siostrzyczko. Twoja kumpelka leci na mnie od jakiegoś czasu – powiedział i odwracając się do mnie puścił mi oczko.
- Nick! - pisnęłam waląc go w klatkę piersiową.
- Słońce, i tak by się dowiedziała. - powiedział swobodnie łapiąc mnie za nadgarstki i po chwili odsuwając się ode mnie.
- A więc to tak? - zapytała Jess.
- Jak? – zapytałam.
- Dlatego się przyjaźnimy? Bo chciałaś się do niego zbliżyć? - zapytała ze smutkiem w głosie.
- Co ? Nie! Przyjaźnimy się bo cię lubię, Jess serio. - zapewniłam.
- Właśnie widzę. I widzę też, że mam zajebistą przyjaciółkę. - powiedziała trzaskając drzwiami. Nie wiem jak długo wpatrywałam się tępo w drzwi, pewnie ze strony Nicka wyglądało to idiotycznie ale nie przejmowałam się nim w tamtym momencie. Traciłam przyjaciółkę - to było najważniejsze.
- Załatwię to – usłyszałam z naprzeciwka. - To , i to skąd Jeffrey wie o tym, że .. - nie dokończył podchodząc do mnie lekko wzdychając i całując mnie szybko w usta. Patrząc jak wychodzi nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Co to do cholery było?! Czy Nick Anderson właśnie mnie pocałował?! I to bez żadnych zboczonych kontekstów? Myśląc o tym wyszłam z łazienki łapiąc torbę, która o dziwo leżała przy drzwiach łazienki. W środku był straszny porządek. Bez namysłu wyszłam ze szkoły, nie było warto wracać na ostatnią lekcje.
poniedziałek, 1 lipca 2013
Liebster Award :-)
No więc dostałam nominację od Nancy Tomlinson ;)
Odpowiedzi na pytania :
1. Ile masz lat?
16 :)
2.Masz tt ?
Nie mam.
3.Przeczytakas kiedykolwiek Harrego Pottera?
Pierwszy tom.
4. jadlas kiedykolwiek kokosa?
I to ile razy :)
5.Byłaś za granicą? Jak tak to gdzie.
W Nowym Jorku i Londynie. <3
6. Ile masz kolczykow w uszach? lub na twarzy...gdziekolwiek.
3 w prawym, jedno w lewym i smileya pod gorną wargą <3
7.jakiego koloru masz sciany w pokoju?
Fioletowe.
8.Palisz?
Nigdy w zyciu ;D
9. Skoro pomarancza jest pomaranczowa to pies jest psowaty?
Pewnie ta :)
10. Z jakiego jestes wojewodztwa?
Z warminsko-mazurskiego .
11.jak maja na imie twoi rodzice?
Jolka i Darek .
PYTANIA :
1. Jak na ciebie mowia?
2. Ile masz lat?
3. Od jak dawna lubisz 1D?
4. Co najbdziej cenisz w ludziach?
5. Znalazlas juz swoja drugą połówkę? :D
6. Bylas w Londynie?
7. Masz rodzenstwo?
8. Wolisz Zayna czy Harrego?
9. Ulubiony kolor?
Nominuje ;
http://cassie-and-one-direction.blogspot.com/
http://fuckingmuscleinmychestdictatemeterms.blogspot.com/
http://one-direction-fun-love.blogspot.com/
http://stole-my-heart-one-direction.blogspot.com/
http://pain-and-love-1d.blogspot.com/
http://thepublicdiaryx.blogspot.com/
http://www.ellizabeth-story.blogspot.com/
http://onedirectionimaginyyy.blogspot.com/
http://rasembool.blogspot.dk/
Odpowiedzi na pytania :
1. Ile masz lat?
16 :)
2.Masz tt ?
Nie mam.
3.Przeczytakas kiedykolwiek Harrego Pottera?
Pierwszy tom.
4. jadlas kiedykolwiek kokosa?
I to ile razy :)
5.Byłaś za granicą? Jak tak to gdzie.
W Nowym Jorku i Londynie. <3
6. Ile masz kolczykow w uszach? lub na twarzy...gdziekolwiek.
3 w prawym, jedno w lewym i smileya pod gorną wargą <3
7.jakiego koloru masz sciany w pokoju?
Fioletowe.
8.Palisz?
Nigdy w zyciu ;D
9. Skoro pomarancza jest pomaranczowa to pies jest psowaty?
Pewnie ta :)
10. Z jakiego jestes wojewodztwa?
Z warminsko-mazurskiego .
11.jak maja na imie twoi rodzice?
Jolka i Darek .
PYTANIA :
1. Jak na ciebie mowia?
2. Ile masz lat?
3. Od jak dawna lubisz 1D?
4. Co najbdziej cenisz w ludziach?
5. Znalazlas juz swoja drugą połówkę? :D
6. Bylas w Londynie?
7. Masz rodzenstwo?
8. Wolisz Zayna czy Harrego?
9. Ulubiony kolor?
Nominuje ;
http://cassie-and-one-direction.blogspot.com/
http://fuckingmuscleinmychestdictatemeterms.blogspot.com/
http://one-direction-fun-love.blogspot.com/
http://stole-my-heart-one-direction.blogspot.com/
http://pain-and-love-1d.blogspot.com/
http://thepublicdiaryx.blogspot.com/
http://www.ellizabeth-story.blogspot.com/
http://onedirectionimaginyyy.blogspot.com/
http://rasembool.blogspot.dk/
sobota, 29 czerwca 2013
4.
Następnego dnia obudziłam się w wyśmienitym nastroju. A wszystko za sprawą wczorajszej imprezy. Wiem, wiem. To co powiedział Nick pewnie nic nie znaczy, jednak - aż sama się zdziwiłam - wzięłam to sobie do serca.
Postanowiłam ubrać się bardziej 'odważnie' - o ile można to tak nazwać - idąc do Jessiki. Miałam cicha nadzieje, ze Nick będzie w domu.
Założyłam białą koszulkę na ramiączka ze złotym zamkiem między piersiami - oczywiście zapiętym - czarne rurki i ciemne trampki.
Włosy falami opadały mi na plecy. Dzisiaj mogłam stwierdzić, że nie wyglądam aż tak źle. Postanowiłam ubrać te cichy też dlatego aby zrobić przyjemność Jessice. Ona sama mi je wybierała na wczorajszych zakupach. Chciała trochę zmienić mój styl za co jestem jej ogromnie wdzięczna. Zwarta i gotowa zeszłam na dół, gdzie mama szykowała śniadanie. Zjadłyśmy rozmawiając o szkole i wczorajszej imprezie. Ominęłam oczywiście bójkę Nicka. Godzinę później stałam już przed drzwiami posiadłości Andersonów i czekałam aż ktoś mi otworzy. Chwilę później w drzwiach ukazała się postać drobnej gosposi Mary.
Włosy falami opadały mi na plecy. Dzisiaj mogłam stwierdzić, że nie wyglądam aż tak źle. Postanowiłam ubrać te cichy też dlatego aby zrobić przyjemność Jessice. Ona sama mi je wybierała na wczorajszych zakupach. Chciała trochę zmienić mój styl za co jestem jej ogromnie wdzięczna. Zwarta i gotowa zeszłam na dół, gdzie mama szykowała śniadanie. Zjadłyśmy rozmawiając o szkole i wczorajszej imprezie. Ominęłam oczywiście bójkę Nicka. Godzinę później stałam już przed drzwiami posiadłości Andersonów i czekałam aż ktoś mi otworzy. Chwilę później w drzwiach ukazała się postać drobnej gosposi Mary.
- Dzień dobry, zastałam Jessike? - zapytałam grzecznie
- Tak, tak. Jest w kuchni. Zapraszam. - uśmiechnęła się ciepło po czym
wpuściła mnie do środka krzycząc na cały dom, że wychodzi do ogrodu. Zdjęłam buty w holu i podreptałam do kuchni gdzie rzekomo miała być Jess.
- Heej - powiedziałam - i smacznego.
- Cześć, cześć. - uśmiechnęła się. - Dzięki. Chcesz trochę? - pokazała widelcem
na jajecznice.
- Nie , już jadłam. - powiedziałam witając się z nią buziakiem w policzek.
- O! - pisnęła. - Widzę, że moje rady podziałały. Wyglądasz genialnie. - klasnęła w dłonie.
- Dzięki, że mi je wybrałaś. Pewnie gdyby nie ty nadal chodziłabym w spranych swetrach. - powiedziałam na co ta się zaśmiała - Tylko się nie przyzwyczajaj. - pogroziłam.
Ta po raz kolejny się zaśmiała po czym odstawiła naczynia do zmywarki i
podeszła do mnie
- Poczekaj w salonie ja tylko skoczę na górę przebrać piżamę – powiedziała.
- A i lepiej jest tak. - dodała rozpinając mi zamek w koszulce.
Szybko go zapięłam lecz ona znowu go rozpięła i zabroniła zapinać bo tak
wyglądam bardziej 'sexi'
- Okej, okej. Niech ci będzie. - uśmiechnęłam się siadając na kanapie.
Minęło 5 minut a ja już zaczęłam się nudzić. Wiedziałam, że moja przyjaciółka spędzi jeszcze dobre pół godziny więc wstałam i podeszłam do jednej z półek oglądając ustawione na niej w ramkach zdjęcia. Wyglądali na taką szczęśliwą rodzinę. Niestety po zdradach ojca Jesiki i Nicka sprawy się pokomplikowały. Ale mimo rozwodu i tak utrzymują z nim kontakt - przynajmniej Jessika. Nick nie toleruje zachowania ojca. Uważa ze jest zwykłym draniem, a w takim wieku bycie kobieciarzem jest idiotyczne. Kiedy kończyłam moje 'oglądanie' niespodziewanie nie zauważyłam szafki z wazonem na samej górze i trąciłam go łokciem, w skutek czego wazon spadł i roztrzaskał się na małe kawałeczki. Zaczęłam zbierać to co się dało w ręce,
jednak po chwili w drzwiach stanął Nick, w samych bokserkach z widocznie niezadowoloną miną.
- Czy nie mogłabyś być odrobinę ciszej? Nie wszyscy wstają tak wcześnie. - podrapał się w tył głowy.
- Przepraszam po prostu przechodziłam i .. no i ten wazon.. - jąkałam się sama nie wiedząc czemu. Czy to było spowodowane brakiem przez chłopaka koszulki czy tym kpiącym wzrokiem.
Ten tylko westchnął po czym podszedł do mnie mówiąc, żebym to zostawiła bo zrobię sobie coś jeszcze.
- To moja wina, ja to posprzątam. - powiedziałam nadal kucając i zbierając największe odłamki z podłogi.
Nick po chwili zniknął w kuchni aby zaraz pojawić się ze zmiotką i
szufelką.
- Powiedziałem, żebyś to zostawiła. - usłyszałam nad sobą kiedy rozcięłam sobie ostatni palec u lewej reki. - Chodź tu. - pociągnął mnie lekko za ramie do kuchni wyciągając z górnej półki apteczkę.
- Ja nie chciałam.. po prostu...to.. - zaczęłam się jąkać. Myślałam, że zapadnę się pod ziemie.
- Spokojnie to tylko wazon. - powiedział od niechcenia. Siedząc na blacie
przed nim czułam się bardzo niezręcznie. Jeszcze do tego ten rozpięty
zamek... Zbije Jessike jak tylko tu wejdzie!
Po chwili poczułam na palcu wodę utlenioną, na szczęście mocno nie piekło. Nie chciałam wyjść na jeszcze większą idiotkę.
Kiedy spojrzałam na Nicka zauważyłam, że mi się przygląda. Nie było by w tym nic dziwnego gdyby patrzył mi w oczy a nie na całokształt. Zaczynając od piersi a kończąc na nogach.
- Widzę, że zaczynasz się ubierać względem mojej siostry. – powiedział przybliżając swoja twarz do mojej i łapiąc w ręce rozpięty zamek koszulki.
Trochę pociągnął go w prawą stronę odsłaniając znaczną część moich piersi. Podniósł brew z uwodzicielskim uśmiechem po czym spojrzał mi w oczy.
- Cicha woda brzegi rwie. - powiedział prawie dotykając moich ust. Poczułam jak pod wpływem jego wzroku się rozpływam. Kiedy wypowiadał te słowa owinął mnie jego słodki oddech pomieszany z perfumami, które uwielbiałam odkąd go poznałam. Może nie byliśmy znajomymi ale wystarczyło, że widziałam go na co dzień odwiedzając Jessikę. Przymknęłam lekko powieki, Myśląc, że lada chwila złączymy nasze usta w namiętnym pocałunku, o którym marzyłam od nie wiem kąd , jednak on tylko uśmiechnął się kpiąco po czym szepnął , że tak wyglądam o wiele lepiej puszczając zamek i odsuwając się na bezpieczną odległość kończąc opatrywanie mojej ręki. Byłam zła i zawiedziona głównie na siebie. Za to, że dałam ponieść się emocjom. Przecież on zauważył, że się w nim kocham.. Boże chciałabym zapaść się pod ziemie. Miał się nigdy o tym nie dowiedzieć! Jestem taka głupia. Siedziałam jak ta idiotka na tym blacie , kiedy niespodziewanie poczułam jak brunet rozsuwa delikatnie moje nogi i staje pomiędzy nimi i patrząc mi w oczy zaczął lekko muskać moje usta. Po chwili pogłębiłam pocałunek czując
jak się uśmiecha. Całował nieziemsko, kiedy poczułam jak jego ręce spoczywają na moich pośladkach myślałam, że oszaleję. Nasze usta idealnie do siebie pasowały, chciałam żeby ta chwila trwała wiecznie, myślałam, że teraz będzie tylko lepiej. Kiedy nasze języki przestały toczyć walkę a on oderwał swoje usta od moich zobaczyłam w jego oczach coś czego nigdy nie widziałam. Jednak po chwili znów przybrał chamski i kpiący uśmiech i powiedział z triumfem
- Wiedziałem. - pokręciłam głową ze zdziwieniem, zauważyłam że próbuje się nie roześmiać.
Miałam ochotę się rozpłakać. Ten pocałunek naprawdę znaczył dla mnie bardzo dużo , jednak dla niego to była tylko zabawa. Sprawdzenie czy taka kujonka jak ja też na niego leci. No i udało mu się, dopiął swego. Poczułam jak łzy wzbierają mi się do oczu, więc czym prędzej je zacisnęłam, usłyszałam zamykane drzwiczki od górnej szafki po czym otworzyłam oczy patrząc na znikającą sylwetką chłopaka w holu.
- Co ty taka przygnębiona dzisiaj, co ? – usłyszałam Jess. Siedziałyśmy właśnie w jej pokoju i oglądałyśmy filmy.
- Głowa mnie boli. – skłamałam.
- Chcesz jakąś tabletkę – zapytała.
- Nie, dzięki. Przejdzie mi zaraz. – powiedziałam siląc się na uśmiech.
- O nie, skończył się popcorn. Zaraz wracam. – powiedziała wychodząc z pustą miską na dół. Zostałam sama w jej pokoju, siedząc oparta plecami o poduszkę i patrząc bezmyślnie w ekran telewizora. Strasznie nudził mnie ten film. No bo szczęśliwe zakończenia są tylko w filmach. Przynajmniej nie w moim życiu. Chwile później wróciła Jess z pełną miską i wróciła na swoje miejsce. Lekko przysypiałam kiedy drzwi zaskrzypiały i pojawiła się w nich blondynka w męskiej koszulce i majtkach.
- A ty to kto? – uniosła brew Jes zastygając w bezruchu z popcornem w reku w połowie drogi do buzi.
- Sarah. Nick mówił, że mogę znaleźć u ciebie szczotkę do włosów i prostownicę.
- Nick mówił? A co, jesteś jego nową zabawką? – zadrwiła. Widziałam, że nie lubi stylu życia swojego brata i jakoś specjalnie się z tym nie kryje. Ja sama myślałam, że znowu się rozpłaczę i to znowu przez niego.
- Nie zabawką, dziewczyną. – powiedziała z dumą blond włosa. – To jak dostane tą szczotkę? - zapytała wyczekująco.
- Na biurku – kiwnęła głową Jes. Dziewczyna zgrabnie podeszła do biurka po czym dziękując wyszła lekko trzaskając drzwiami. Chwile później dało się słyszeć w pokoju obok śmiechy Nicka i tej jego nowej ‘dziewczyny’. Chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść, więc przeprosiłam Jes i powiedziałam, że źle się czuję. Czym prędzej wyszłam z pokoju kierując się na dól, założyłam buty i wybiegłam ze łzami w oczach.
________________________________________
Przepraszam, ze taki krotki ale nie mialam czasu go rozbudowac :) nastepny bedzie o wiele dluzszy :)
________________________________________
Przepraszam, ze taki krotki ale nie mialam czasu go rozbudowac :) nastepny bedzie o wiele dluzszy :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)