środa, 16 października 2013

9.

Chciałam Was gorąco przeprosić za tak długą - kolejną - nieobecność. Od października jestem w internacie, zaczęłam chodzić do LO i mam coraz mniej czasu. Rozdziały będą na razie co tydzień - co weekend konkretniej - albo co dwa ( w  najgorszym przypadku) strasznie Was przepraszam. Jeżeli przestaniecie czytać, zrozumiem. Tylko dajcie znać, bo nie wiem czym mam dalej pisać nowe rozdziały. :) 
Dziękuję tym którzy czekali ;d

_____________________________________________________________________
 
Nad ranem wymknęłam się z posiadłości mojej przyjaciółki
i pognałam do swojego domu, zostawiając wcześniej karteczkę na biurku Jess pisząc, że spotkamy się w szkole. Wzięłam szybki prysznic,  zjadłam śniadanie, umyłam zęby i ubrałam się. Chciałam wyjść z domu przed wyjazdem rodzeństwa. Nie miałam zamiaru widzieć Nicka z samego rana, wiedząc że to popsuje mi humor na resztę dnia. Niewiele myśląc wyszłam z domu starając się nie obudzić mamy.
 Wychodząc na chodnik zobaczyłam Barbie zmierzającą do domu na przeciwko. Zdziwiłam się. Co ona do jasnej cholery tu robi?! Jeśli przyszłą do Nicholasa to ja już nie mam z nim o czym rozmawiać.. Nie miała dość po ostatniej imprezie? Zaczęło mnie to irytować.... ona... wszędzie ta blondynka. Miałam tego dosyć. Byłam strasznie sfrustrowana... najpierw ta dwudniowa impreza, później upicie. Wyobrażam sobie z kim i gdzie. Pewnie ta szmata skorzystała z okazji i .. STOP! Muszę przestać o tym myśleć… i jeszcze ta scena ' żebyś była zazdrosna' wczoraj pod szkołą. Miałam ochotę podejść do niej i powyrywać jej te wszystkie farbowane kudły, zgnieść te silikonowe cycki, którymi tak wszystkich 'kusi' i... KONIEC! Serio muszę przystopować bo to się może źle skończyć.
  Czym prędzej ruszyłam do szkoły, z chęcią zawrócenia i zobaczenia co ta pokraka robi u Andersonów. Nie zdążyłam dojść do swojej szafki, kiedy w połowie korytarza dobiegła do mnie zdyszana Jessica.
 - Czemu rano zwiałaś? – zapytała z wyrzutem w głosie.
- Nie mogłam zasnąć , więc wróciłam do domu.
 - Trzeba było mnie obudzić a nie. – burknęła.
 - Oj przepraszam. Po prostu musiałam odetchnąć.
 - Od? – uniosła brew. – Aaaa. Okej.
 - Właśnie. – powiedziałam otwierając swoją szafkę. Kiedy wzięłam odpowiednie książki a Jess nie odezwała się ani słowem… nie wspominając o tym przyjściu Barbie do ich domu postanowiłam nie pytać. Jeśli chce to sama mi powie. Nie chcę wyjść na szpiegującą i wścibską przyjaciółkę. Poza tym nic szczególnego nie łączy mnie z Nickiem – no, przynajmniej z jego strony. Chociaż…. Ta cisza ze strony Jess trochę mnie zaniepokoiła. Nigdy nie zachowywała się ta cicho. Coś ją gryzie? Może coś z Davidem? Zaczekam, może sama coś powie.
 - Gdzie idziesz? Pracownia chemiczna jest tam. – pokazała w przeciwną stronę.
 - Niech to szlag.. Już jest październik a ja dalej nie mogę się tu odnaleźć. – westchnęłam. – Nie wiem jak Ty dałaś radę. – dodałam równając się z nią krokiem.
 - Spokojnie, jeszcze kilka dni i sama będziesz mnie wszędzie prowadzić. – zaśmiała się. - A propo… - No i proszę. A wystarczyło tylko pochwalić.
- Hm? – zapytałam udając , że nie wiem o co chodzi. - Kiedy dzisiaj wstałam , zastałam w kuchni tą Sarę. Nie wiem co ona robiła w naszym domu… Tym bardziej, że Nicholas spał… i śpi do tej pory. Chyba. – zamyśliła się na chwilę.
- Jak to chyba? – nie załapałam.
- Może go już obudziła. – wzruszyła ramionami. O NIE!
- Kto? Ta Sara?! Jess! Tylko mi nie mów, że ona jest teraz u was w domu. Sama ! Z nim!
 - Nooo…. Rodzice wrócą dopiero na święta a..
 - Boże, to było pytanie retoryczne! Jak mogłaś ich tak zostawić?!
 - Spokojnie Lilly wyluzuj. Przecież do niczego nie dojdzie. – widziałam, że nie jest pewna swoich słów. Nie dziwię się jej. W końcu to Nicholas.
 - Skąd możesz to wiedzieć skoro Cię tam nie ma?! Wiesz jak głupi potrafi być Twój brat.
 - Hej, hej, hej!. Rozumiem, że Ci podpadł ale on naprawdę potrafi być w porządku. Mimo swoich wad.. sporych wad. Ale jednak. – zdziwiło mnie, że zaczęła go tak nagle bronić.
 - Taa. Zauważyłam SAME wady. Szczególnie w ciągu tych ostatnich kilku dni. Jest naprawdę bezmyślnym idiotą.
- Słuchaj, to nie moja wina, że ona dzisiaj rano do nas przyszła okej? Nie mam zamiaru go pilnować, jest już prawie dorosły. Ani to że wolał się zabawić z kumplami i tą całą Sarą czy jak jej tam niż siedzieć i słuchać twojego narzekania jak to do siebie nie pasujecie i … - rozszerzyła oczy wyraźnie gryząc się w język. – Lilly ja… - zakryła usta dłonią.
 - No? Co jeszcze powiesz? No dalej, dawaj. – prychnęłam.
 - To nie tak ja..
- A podobno się przyjaźnimy. – powiedziałam.
 - Przepraszam Cię , ja..
 - Przynajmniej wiem co o mnie myślisz. Jednak jesteście siebie warci. – powiedziałam strasznie rozdrażniona i poirytowana po czym zostawiłam ją samą na środku korytarza.

 Nie odzywałam się do niej przez cały dzień. Kiedy próbowała zwrócić na siebie moja uwagę po prostu ją ignorowałam. Kiedy podsuwała mi liściki na lekcji od razu je darłam i odrzucałam jej. Na długiej przerwie nie poszłam na stołówkę tylko zaszyłam się w bibliotece. Tam gdzie jest miejsce dla takich jak ja - pomyślałam poirytowana jeszcze bardziej niż zwykle. Ani razu nie widziałam Nicholasa w szkole. Pewnie leczy kaca. Biedaczek. – czujecie tą ironię? Kiedy skończyłam lekcje sięgnęłam do torby po telefon, jednak nie było go tam. Dziwne. Poszłam do szafki ale go też tam nie było. Zaczęłam się jeszcze bardziej denerwować. Świetnie, jeszcze tego mi brakowało. Poczekałam chwile przy szafkach. Miałam nadzieję, że Jessika jeszcze nie wyszła wtedy mogłabym jej powiedzieć żeby zobaczyła czy przypadkiem u niej go nie ma. Jednak jej już nie było. Wyszłam więc zrezygnowana. Nieśpiesznie ruszyłam w stronę domu.
 Kiedy byłam już przed swoja furtką zobaczyłam gosposię Andersonów, która wyszła na dwór wyrzucić śmieci. Czym prędzej ruszyłam w jej stronę.
 - Przepraszam. – zaczęłam.
- A panna Lilly, dzień dobry. – miła jak zwykle.
 - Dzień dobry – wymusiłam uśmiech. – Bo jest taka sprawa. Nocowałam u Jessiki wczoraj no i zostawiłam w jej pokoju swój telefon. Czy mogę po niego iść?
 - Oczywiście, że tak. – uśmiechnęła się serdecznie. – Zapraszam – otworzyła mi furtkę co było zbędne.
Z uśmiechem wdzięczności weszłam na podwórko. Poczułam ulgę kiedy spostrzegłam, że nikogo nie ma w holu. Czym prędzej pobiegłam po schodach, na górę do pokoju Jess. Uff.. nie było jej jeszcze. Schodząc zauważyłam Nicholasa, chyba dopiero co wstał z łóżka. Nie miał koszulki tylko spodnie dresowe i zmierzwione włosy. Norma. Zauważyłam, że trzyma w ręku butelkę wody. Kiedy zobaczył mnie na schodach mina mu zrzedła.
 - Co tu robisz? – zapytał. Poczułam się urażona, po tym co zrobił wczoraj i jeszcze wcześniej, miał mi do powiedzenia tylko głupie ‘co tu robisz?’ Bezczelność.
- Przyszłam po telefon. – powiedziałam jakby od niechcenia podnosząc go do góry.
 - Jessika już jest? – zapytał .Co on mnie tak wypytuje?
- Nie wiem, pokłóciłyśmy się.
- O co ? – olałam te głupie pytanie. Powinien się domyślić. Ostatnio ciągle kłócimy się o jedno i to samo – a mianowicie o niego. Kiedy zeszłam z ostatnich trzech schodków i wyminęłam go zdezorientowanego usłyszałam kobiecy głos z salonu wołający jego imię. Zatrzymałam się wpół kroku i odwróciłam powoli w jego stronę.
 - Co to było? – zapytałam. Przełknął ślinę.
- Nic. – wzruszył ramionami po chwili. Już chciałam coś powiedzieć, ale po chwili wyszła z salonu dziewczyna, którą dzisiaj widziałam. O Mój Boże! Była w samej bieliźnie i przewiewnej koszuli. Moje oczy były jak 5-cio złotówki kiedy rozpoznałam w niej koszule Nicholasa.
 - Co tak długo? – zapytała lepiąc się do jego ramienia, który lekko ją z siebie strzasnął. Pewnie było mu niezręcznie. Nowa dziewczyna stoi przy ‘prawie dziewczynie’ – byłej prawie.
- Nick, co to ma być?! – zapytałam . No dobra.. krzyknęłam.
- Lilly to nie tak.
- A jak!? Przez ten cały czas robiłeś ze mnie idiotkę tak?! A ja myślałam… - przerwałam, czując jak łzy zbierają mi się pod powiekami. – Nieważne. – odwróciłam się i pospiesznie wyszłam.
- Lilly czekaj! To nie tak! – krzyknął po czym odepchnął od siebie dziewczynę i wybiegł za mną na podwórko.
- Hej , zaczekaj! – złapał mnie za ramię i odwrócił twarzą do siebie.
- A jak?! Widziałam jak dzisiaj do was przyszła! Jak mogłeś! Nie było Cię w szkole… no i teraz już wiem dlaczego , w końcu byłeś zajęty ! – prychnęłam. - A ja głupia myślałam, że ci na mnie zależy! Boże, jaka ja jestem głupia! – krzyczałam. Łzy zaczęły lecieć mi po policzkach jednak nie zwróciłam na to uwagi. - Wiedziałam, że to się tak skończy! Jess mówiła to samo! Miała rację! Jesteś zwykłym dupkiem ! – krzyczałam bijąc go pięściami w klatkę piersiową.
 - Uspokój się, słyszysz?! To nie tak! – przekrzykiwał mnie przytrzymując mi ręce.
 - A jak! No jak to wygląda!? Ty w samych dresach, ona w tej bieliźnie i ... pocałował mnie. A przynajmniej chciał. Nie pozwoliłam mu otworzyć językiem swoich ust tylko szybko odepchnęłam go i uderzyłam z całej siły w twarz. Aż ręka mnie zapiekła. Co on sobie wyobraża?! Że po tym wszystkim mnie pocałuje i to wszystko się wyjaśni. Nie zastanawiając się długo odwróciłam się i wróciłam do siebie. Kiedy wychodziłam przed bramą zatrzymał się samochód. Za kierownicą siedział David, a obok Jess. Byli przerażeni, widocznie wszystko widzieli. W tamtej chwili jednak było mi wszystko jedno. Chciałam po prostu zniknąć.