piątek, 14 lutego 2014

12

Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Za tak dłuugą nieobecność. Rozdziały będą coraz rzadziej, nie wyrabiam z czasem. Muszę teraz dużo się uczyć, ten miesiąc jest najważniejszy a nie chce siedzieć w czerwcu i poprawiać. :)
Zrozumiem jeśli przestaniecie czytać moje wypociny :D Jeszcze raz przepraszam za moją nieobecność ;D Postaram się to nadrobić następnym rozdziałem :) Który wstawię ( nie obiecuje) w ten weekend :D
______________________________________________________________________________


Tak bardzo nie chciałam dzisiaj wstawać. Nadszedł dzień biwaku, na który nie chciałam jechać. Jess od samego rana siedziała w moim pokoju i pomagała mi się pakować. Wczoraj nie miałam na to ani siły ani ochoty.
- A gdzie masz ta białą koszulkę? - zapytała składając ostatni sweter.
- Jaką? - uniosłam brew czesząc sie przed lustrem.
- No tą z tym zamkiem. - zagaiła 'niewinnie'.
Od razu wspomnienia. Jego zapach, dotyk jego ust, te cudowne oczy patrzące na mnie.
- .... się tam wybrać.
- yy.. Co? - zapytałam.
- A ta znowu w swoim świecie. - westchnęła.
- Oj bo zamyśliłam się.
- Właśnie widzę. - powiedziała. - Słuchaj to już nie jest normalne, od wczoraj chodzisz jak zmora, weź się w garść dziewczyno, takich jak on jest setki.
- I kto to mówi. David za Tobą szaleje więc nie masz takiego problemu. - prychnęłam zawiązując swoje brązowe fale na czubku głowy.
- Słuchaj jedno co wiem, to to, że mu na Tobie zależy okej? Nigdy nie widziałam swojego brata w takim stanie. Jest jeszcze gorszy niż Ty! - jęknęła. - Wczoraj jak mama kazała mu iść do sklepu to wrócił z samym paragonem. Bez zakupów ogarniasz to!?
Uśmiechnęłam się na samą myśl o takim Nicku. No nie powiem, zrobiło mi się trochę lepiej, wiedząc, że nie jestem w tym uczuciu osamotniona.
- To jeszcze nic nie znaczy. - powiedziałam tylko.
- Jeeeny, dziewczyno. Ciebie nic nie przekona. Nawet jakby tu przyszedł i Ci się oświadczył! - wzniosła ręce do góry.
- Takie życie. - mruknęłam robiąc ostatnie poprawki. Swoją drogą wzięłam sobie uwagi Jess odnośnie mojego wyglądu do serca. Mam zamiar zacząć o siebie dbać, co oznacza tusz do rzęs, puder ( ale nie za dużo, nie chcę wyglądać za kilka lat jak moja mama), eyeliner i tego typu pierdoły. Nie odróżniam ich, ale Jess wszystko mi pod nos podstawia więc biorę.
- Dobra, chodź już bo zanim tą Twoją torbę zniesiemy to autobus odjedzie.
- Sory, ale to Twoje dwie wczoraj pół nocy nie mogłyśmy dopiąć!
- Dobra, dobra. Nic nie mówiłam, chodź. - mruknęła po czym łapiąc podręczną torbę w locie, zamknęłam pokój i zeszłam za przyjaciółką na autobus.

- Stary to będzie mega wycieczka! Mówię Ci to! - mówił podekscytowany blondyn. Stali właśnie przed autobusem i czekali na resztę klasy i opiekunów.
- Ta, ta. - mruknął w odpowiedzi brunet, oparty o autobus i nie odrywający zroku znad swojego iPhona.
- Stary co Ty taki markotny ostatnio? - zapytał Dav. - Okres Ci się zbliża czy co?
Ten w odpowiedzi spojrzał na niego po czym z powrotem zajął się swoim telefonem. Wystarczyło jedno spojrzenie a David się zamknął.
- O nie znowu ona. - szepnął poirytowany, na co Nick nie zdążył zareagować a już poczuł te oblepione szminką usta na swoich i te duszące perfumy o zapachu ... jakimś tam kwiatowym.
- Tęskniłam skarbie. - objęła go rękami w pasie po czym wcisnęła głowę w zagłębie jego szyi. Ten tylko skrzywił się z obrzydzenia, krzyżując w tym czasie spojrzenie ze mną. Myślałam, że znowu zrobi coś co mnie zaboli. Ale ten tylko spojrzał na mnie pokazując mi swoim wyrazem twarzy, żebym pomogła mu jakoś się ' z tego wydostać'.
Nie wiem co mnie wtedy naszło, ani skąd ta nagła odwaga, ale podeszłam tam do nich. Oczywiście ni stąd ni zowąd pojawiła się moja jakże cudowna przyjaciółka oznajmiając dosyć głośno, żeby Sara wzięła łapy od jej brata bo ja tu stoję. Wtedy ta zdziwiona odwróciła się w naszą stronę patrząc na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Ty? Poważnie? - prychnęła.
- Tak, poważnie. - powiedział Nick podchodząc do mnie i przytulając mnie od tyłu. Myślałam, że się rozpłynę, niesamowite uczucie.
- Ale Niki... przecież..
- Tyle razy Ci mowiłam a Ty swoje, więc teraz masz czarno na białym. - pokazała gestem w naszą stronę uradowana Jessica. W tym czasie Nick zaczął skubać mi delikatnie ucho co doprowadzało mnie do dziwnego uczucia kotłującego się w moim podbrzuszu.
- Banda idiotów, ale to jeszcze nie koniec Nick. Pamiętaj, że zawsze do mnie wracasz i tak będzie tym razem - powiedziała po czym odchodząc podniosła głowę i dumnie opuściła nasze malutkie zbiorowisko.
- W kooońcu! - jęknął David podnosząc ręce w góre w geście zwycięstwa.
- Stary aż tak Ci ona wadziła? - zapytał Nick z uniesioną brwią.
- ohohoh... Żeby tylko mnie, człowieku ona jest jak rzep u psiego ogona, ani tego nie oderwiesz ani kurwa nie odetniesz ni chuja. - powiedział na co zaczęliśmy sie śmiać. - A w tym co takiego śmiesznego? - zapytał zdziwiony.
- No... David.. i... TAKIE powiedzenia, nie spodziewałam się. - powiedziała Jess zalotnie trzepocząc rzęsami. Myślałam, że mi oczy wyjdą z orbit. A to co to było?! Blondyn z kolei od razu się zaczerwienił. Dziwne, taki chuligan ale jak Jess na niego spojrzy to od razu zamienia się w bezbronnego chłopca. Szkoda, że Nick tak nie może.
- Wszyscy na zbiórkę! - usłyszeliśmy nagle. Czym prędzej podeszliśmy do jednej z opiekunów. Swoją drogą Nick ciągle obejmował mnie w pasie i trzymał głowę blisko mojej. Nie wierzę, że tak łatwo nam to poszło. Kiedy podeszliśmy do grupy już schodzących się uczniów, zauważyłam, że wszyscy sie na nas patrzą i szepczą między sobą. Postanowiłam się tym nie przejmować, choć przychodziło mi to z trudem.
Po zbiórce zaczęliśmy wsiadać do autokaru, oczywiście usiadłam z Jess, która bezczelnie usadowiła się przy oknie. Po wyjechaniu z naszego miasta postanowiłam posłuchać trochę muzyki, jednak nie było mi to dane bo siedzenie za nami usłyszałam, że jakieś dwie dziewczyny szepczą o mnie i Ncholasie. Przybliżyłam więc trochę głowę między siedzenie moje a Jess, żeby lepiej wszystko słyszeć.
- Daj spokój, porażka.
- Noo dokładnie. Biedna się niczego nie domyśla. - usłyszałam śmiech.
- Sama sie na to pisała, przecież wiadomo, że faceci pokroju Andersona nigdy się nie zmienią.
- Swoją drogą, słyszałam, że jest niezły w TE klocki.
- Haha, niech zgadnę od Jane? ( Dżejn) - zaśmiała się szyderczo.
- Nie, od Margaret.
- O kurwa ją też?? Ma brańsko widzę.
- Dziwisz sie, gdybym mogła sama bym mu wskoczyła do łóżka.
- Nie Ty jedna...a wie
 Wyłączyłam się. Dość szybko pozbierałam wszystko do kupy, te szepty na zbiórce, dziwne spojrzenia kiedy to Nick mnie obejmował. Musiał się nieźle zabawiać, a ja siedziałam w domu i wyżalałam sie Jessice. Ale czego ja się spodziewałam? Tego, że Nick będzie płakał i zwierzał się Davidowi tak jak w moim przypadku? Ale żeby dwie?? Porażka. Moja porażka. Zawaliłam na całej linii. Założyłam słuchawki po czym zamknęłam oczy, niestety nawet głośna
 muzyka nie pomogła. Cały czas słyszałam ich słowa odbijające się w mojej głowie niczym echo.


Nie wiem ile czasu zajęło nam dojechanie na camping. Wiem tylko, że dość długo bo cała playlista mi przeleciała. Jess mnie obudziła po czym zaczęłyśmy wysiadać z resztą uczniów. Było 4 opiekunów ( dwóch na klasę) z czego dwoje nauczycieli pomogło wszystkim wyciągnąć bagaże z pojazdu. Kiedy każdy miał już swoją torbę ruszyliśmy za przewodnikiem, dość szybko jednak okazało się, że nigdzie nie ma namiotów, a domki letniskowe. Dało się słyszeć pomruki niezadowolenia, jednak dla mnie to nie był koniec świata. A nawet lepiej. Nie chciałam gnieździć się w namiocie, to jak spanie na ziemi tyle, że jest 'frajda' bo na wycieczce, bo z klasą. Nigdzie nie widziałam Nicholasa, co było w sumie dobre bo nie wiem jakbym zareagowała. Kiedy zatrzymaliśmy się przed pierwszymi domkami, opiekunowie zarządzili, że mamy dobrać się po 4 osoby. Jess oczywiście chciała wziąć Nicka i Davida, jednak uprosiłam ją... w sumie to wręcz ubłagałam aby wziąć jakieś dziewczyny. Wyszło na Lucy i Margaret. Eh... no co tu poradzić. Kiedy wszyscy jako tako się podzielili  P. Green zaczął każdemu przydzielać po domku. Nam dostał się na przeciwko Sary i reszty jej bandy od tipsów. Nie byłam z tego zbytnio zadowolona, ale lepsze to niż Nick i David. Domek składał się z parteru i piętra, które Jessica szybko zajęła. Chociaż to poszło po mojej myśli, nie chciałam bowiem mieszkać na dole. Wszyscy tamtędy wchodzą i wychodzą, to nie dla mnie. Wolę mieć trochę prywatności.
- Ale super! Już się cieszę na to całe mieszkanie tu! - pisnęła podekscytowana Jess, skacząca po łóżku.
- Jasne, beędzie świetnie - mruknęłam grzebiąc w torbie.
- Hej, co jest? Przecież zaczęło wam się układać, dzięki temu nie muszę wdrążać swojego planu.
Uśmiechnęłam się smutno w odpowiedzi.
- Co jest? - zapytała podejrzliwie szatynka siadając po turecku .
- Kiedy wyjeżdżaliśmy podsłuchałam rozmowę dwóch dziewczyn za nami.  Z tego co mówiły, to Nick nieźle się bawił na tej imprezie, wiesz tej za którą byłam tak śmiertelnie na niego zła.
- Co? Jak to nieźle sie bawił?
- Przeleciał Margaret i Jane. - westchnęłam udając, że nic mnie to nie obchodzi.
- Booooże, a z tym fiutem ciągle są problemy. Pogadam z nim. - powiedziała wstając.
- Nie, Jess zostaw to. - szybko do niej podeszłam.
- Ale on nie może tak robić. Przecież to...
- Daj spokój, ja nie powinnam z nim w ogóle niczego zaczynać. Po prostu będzie tak jakby go nie było.
- Jasne, już to widzę. Znajdziemy Ci kogoś innego.
- Dzięki za wsparcie - powiedziałam rzucając się na łóżko i pogrążając w swoim smutku. Zapowiada sie niesamowita wycieczka. Czujecie ten sarkazm?