Z poślizgiem ale jest :) 3 strony w Office ale udało się ! Jest! :) Strasznie Was przepraszam. Rozdziały będą pojawiały się rzadko, ze względu na szkołę. Mam teraz multum nauki, a nie chce w czerwcu siedzieć i poprawiać, więc wole ogarnąć to wszystko teraz ;D Z góry dziękuję Tym, którzy jeszcze tu są i czytają i komentują :) Kocham Was! <333 ;**
Następny rozdział NA PEWNO będzie jeszcze w tym miesiącu ;)
_______________________________________________________________________
Jakoś pod wieczór
nauczyciele chodzili po domkach i wołali nas na kolację. Szczerze mówiąc, nie
miałam ochoty jeść. Przesiedziałam cały ten czas w pokoju, rozpakowując się i
śmiejąc z Jess. Cieszę się, że jest tu ze mną. Nie wiem jak bym sobie bez niej poradziła.
Jak na złość na dole zakwaterowała się Margaret - tak dobrze słyszycie TA
Margaret - ze swoją kumpelą Rose. Nic nie mam do tej drugiej, w sumie to nawet
jej nie znam ale wystarczy mi to, ze przyjaźni się z kimś takim jak ruda.
Po wyjściu z domku,
udałyśmy się z Jess na tą nieszczęsną kolację. Oprócz tego, że się zgubiłyśmy,
jakoś udało nam się dojść na stołówkę. Była za boiskiem do gry w nożną. Kiedy
weszłyśmy spostrzegłam, że nie ma połowy wycieczkowiczów. Czyli nie tylko my
błądziłyśmy. Już myślałam, że będę musiała wytrzymać te wszystkie spojrzenia.
Jess pociągnęła mnie w stronę jednego z "mniejszych " stolików, który
- moim zdaniem - był jednym z najdłuższych. Mieści się tam ze 14 osób.
Oczywiście nie zdziwiłam się kiedy spostrzegłam Davida, który do nas machał. A
może do niej? Sama nie wiem. Tak czy inaczej podeszłyśmy tam, Jess usiadła na
przeciwko blondyna, mi zostało tylko usiąść obok niej.
- Gdzie ten mój głupi
braciszek? -zapytała odgarniając
grzywkę.
- Siedzi w domku. -
powiedział dziwnie się na mnie patrząc.
- Sam czy znowu
pieprzy jakieś dwie laski? - podniosła brew.
- Co? zapytał zdziwiony .
- No z tego co
słyszałam - ja i Li - przeleciał ostatnio takie dwie. Jak na złość jedną mamy w
domku. - prychnęła na samo wspomnienie wchodzącego rudzielca do naszego
"mieszkania".
- Kiedy miałoby to
być? - zapytał jak gdyby od niechcenia. Zauważyłam jednak, że naprawdę był
zdziwiony tą 'nowiną'.
- Lilly? - zapytała
patrząc na mnie.
Wzruszyłam tylko
ramionami.
- Nie podały
konkretnej daty.
- Bo żadnej nie ma. -
odchrząknął. Na tym rozmowa się skończyła bo do stołówki weszła P. Green
oznajmiając, że po kolacji mamy czas wolny. Możemy dzięki temu rozejrzeć się po
okolicy i odpocząć po 3- godzinnej podróży.
Po zjedzeniu
kolacji - i rozglądaniu się po stołówce
w poszukiwaniu Jego - wróciłyśmy do domku po portfel, telefon i tego typu
rzeczy.
-Ciekawe czy są tu jakieś sklepy? -
wiedziałam, że kiedyś o to zapyta.
- Wątpię, to dziura.
- mruknęłam.
- Kurcze, miałam
nadzieję, że coś się tu znajdzie. O popatrz!
- krzyknęła podekscytowana. Odwróciłam się w stronę, w która wyciągnęła
palec. Zobaczyłam boisko a na nim chłopaków grających - oczywiście stąd ta
ekscytacja Jess - bez koszulek. Nie wiem
czemu, ale odruchowo przeleciałam wszystkie postaci wypatrując tej konkretnej,
jednak nigdzie nie mogłam go znaleźć. Zanim się spostrzegłam siedziałam już
przed linią na trawie, razem z Jess i kilkoma dziewczynami, które ekscytowały się
torsami chłopaków. Ci oczywiście popisywali się, robili różne sławne triki i
nie tylko. Po chwili P. James w roli 'sędziego' zaczął dzielić drużyny i wtedy
dopiero rozpoczęła się gra. Lubiłam piłkę nożną. Kiedy byłam mała grałam w nią
razem z tatą. Nie byłam wcale taka najgorsza, jednak z biegiem lat przestałam
mieć na nią czas. Szkoła, nauka te sprawy. Byłam trochę zawiedziona, kiedy
nigdzie nie widziałam Nicka. W głowie układały mi się najczarniejsze
scenariusze. Musiałam przestać o tym myśleć, więc zaczęłam dopingować chłopaków
razem z Jessiką, która nie odrywała wzroku od Davida. No i nic dziwnego, jest
dosyć przystojny. Oczywiście nie umywa się do Nicka ale co tam. Jakoś po 30
minutach gra nabrała szybkości. Coraz więcej osób się schodziło, którzy albo
dopingowali albo chcieli dołączyć się do grających. W ten sposób z 6 na 6 zrobiło się 12 na 13.
Wyglądało to dosyć dziwnie na tym dość małym boisku.
- Jeny no. - usłyszałam
po swojej lewej jęk Jess.
- A Tobie co? -
zapytałam unosząc brew.
- Zasłaniają mi
Davida. - jęknęła żałośnie. Roześmiałam się widząc jej minę. Wyglądała jak małe
dziecko, które nie dostało cukierka.
- A Ty z czego się
śmiejesz? - burknęła krzyżując ręce na piersi. - Przynajmniej mam na kogo
popatrzeć. - zatkało mnie. Uniosłam brwi zdziwiona.
- Nie, ja.. nie
chodziło mi o to. - powiedziała szybko przejęta moją reakcją.
- Wiem o co Ci
chodziło. - powiedziałam zrezygnowana udając zainteresowanie grą.
- Lilly, serio ja.. -
urwała. Dopiero po chwili poczułam , że ktoś kogo mnie usiadł. Wszędzie poznam
te perfumy. Udałam jednak, że Go nie zauważyłam, po czym pochyliłam się trochę
do przodu oglądając mecz. Zaczął jeździć ręką po moim ramieniu co równie - z
trudem - zignorowałam. Kiedy przeszedł na plecy, po czym zjeżdżał powoli w dół
nie wytrzymałam i lekko drżąc odwróciłam głowę w jego stronę. Zobaczyłam zupełnie
innego chłopaka niż oczekiwałam. Miał lekko zapadnięte oczy, powiększone
źrenice, niechlujnie ułożone włosy ( co oczywiście dodawało mu uroku) i ten
błądzący wzrok.
- Nick, co się
dzieje? - zapytałam powoli.
- Nic - uśmiechnął
się półgębkiem nadal jeżdżąc ręką po moich plecach.
- Jesteś pewny? -
zapytałam.
- Mhm. - mruknął w
odpowiedzi powoli obejmując mnie w pasie
tym samym przysuwając lekko do siebie. Stykaliśmy się dzięki temu nogami.
Zdziwiło mnie jego zachowanie, jednak postanowiłam to zignorować. Niestety nie
na długo. Kiedy kątem oka spojrzałam w jego stronę zauważyłam, że mi się
przygląda.
- Mam coś na twarzy?
- zapytałam odruchowo łapiąc się za policzek. Ten ze ściśniętymi ustami
pokręcił głową.
- To co jest? -
zmarszczyłam brwi.
- Jesteś ładna -
powiedział przyglądając mi się i przekręcając głowę na bok. Dostałam gęsiej
skórki, poczułam motylki w brzuchu i po chwili zrozumiałam. Otworzyłam szeroko
oczy ze zdumienia jednak Jess mnie wyprzedziła.
- Naćpałeś się !? -
pisnęła pochylając się w naszą stronę.
- Tylko troszeczkę. -
powiedział z uśmiechem nie odrywając ode mnie wzroku.
- Nicholas, pogięło
Cię?! Jeśli któryś z nauczycieli się dowie z miejsca wrócisz do domu. -
powiedziała zdenerwowana, na co ten tylko wzruszył ramionami bawiąc się włosami,
które wyszły mi z kucyka.
- Masz szczęście , że
mamy czas dla siebie bo inaczej miałbyś przesrane - jęknęła zrezygnowana
brakiem jakiejkolwiek reakcji ze strony bruneta. - Wracaj do domku! - pisnęła.
- Nie - zaprzeczył
zbyt szybko na co ta westchnęła żałośnie.
- A co to za
zbiorowisko? - zapytał Dav. Żadne z naszej trójki nie zauważyło, że mecz już
dawno się skończył i część ludzi zaczęła się rozchodzić w swoje strony. - A wy
co? - zdziwił się na widok mnie i Nicka.
- Naćpał się. Wiesz
coś o tym? - zapytała podchwytliwie dziewczyna wstając i otrzepując swoje
szorty. David spojrzał na Nicka po czym pokręcił głową z politowaniem.
- No więc? - podparła
się pod boki.
- Hahaha, David
będzie miał lanie. - usłyszałam ciche parsknięcie Nicholasa. Zupełnie jak nie
on. Zaczęłam się go e tamtej chwili bać, co to się teraz słyszy o nastolatkach
pod wpływem dragów.
- Oj.. - cmoknął po
czym odwrócił głowę w lewo zbierając myśli - wziąłem ze sobą działkę czy dwie.
- włożył ręce w kieszenie.
- Pogrzało Cię?!
- No na imprezę,
przecież nie biorę codziennie.
- No właśnie nie
wiem. Jednak nic się nie zmieniłeś. - pokręciła ze zrezygnowaniem głową. -
Chodź Lilly, wracamy na domki. - powiedziała. Próbowałam wstać, jednak Nick mi
to utrudniał śmiejąc mi się do ucha.
- Nick, serio muszę
wstać. - powiedziała bezradnie kiedy ten objął mnie obiema rękoma w pasie.
Szczerze mówiąc nie chciałam wstawać, chciałam tu zostać choćby całą noc. Czuć
jego zapach obok siebie, jego słodki śmiech. I jeszcze ta ręka wędrująca po
moich plecach i ramionach na zmianę.
- Dav zrób z nim coś,
w końcu to twoja wina. A tak po..
- Proszę, proszę,
proszę. Kogo my tu mamy? - usłyszeliśmy z naprzeciwka. O nie, tylko nie on. -
Widzę, że teraz bierzesz się za tą brzydszą część szkoły. - zaśmiał się szyderczo.
Nick momentalnie spoważniał po czym spojrzał groźnie na Jeffreya.
- Coś Ty powiedział?
- No stary, nie
udawaj, że na to lecisz. - parsknął, a ja odwróciłam głowę lekko wzdychając.
Zrobiło mi się zimno, a to dlatego, że Nick wstał i podszedł do Jeffa
popychając go do tyłu.
- Odszczekaj to ! -
krzyknął.
- Stary, co z Tobą? -
zapytał zdziwiony.
- Powiedziałem coś !
- znowu go popchnął, przez co wylądowali na - no na praktycznie środku boiska.
Momentalnie zaczęła się bójka. Nie zarejestrowałam kto kogo powalił na ziemię,
jednak widziałam w zachowaniu bruneta czystą furię. Usłyszałam zgrzyt przez co
wstrząsnęłam się z obrzydzenia. Chwilę później z twarzy Jeffreya sączyła się
krew.
- Boże, David zrób coś z tym! - krzyczała
Jess. Blondyn robił co mógł, jednak po chwili
sam oberwał. Zleciało się parę chłopaków, zaczęli odsuwać od siebie
tamtą dwójkę. Niestety Nick ciągle się wyrywał. Nie wiem kiedy wstałam, Jess już mnie popychała w stronę szarpiącego
się Nicka.
- Co ty robisz? -
pisnęłam.
- Może jak Cię
zobaczy to się uspokoi, bo nic innego nie działa. - spojrzałam na nią z
powątpiewaniem , jednak widząc w jej oczach smutek - nic dziwnego, jeszcze
nigdy nie widziała swojego brata w takim stanie - szybko podeszłam do niego.
Nie wiedziałam co mam zrobić, więc stanęłam przed nim i mówiłam żeby się
uspokoił. Początkowo nawet mnie nie zauważył, kiedy jednak złapałam go za ramię
spojrzał na mnie. Miał przerażający wzrok, nie widziałam go jeszcze takiego. Z
jego łuku brwiowego lała sie krew, miał lekko rozdartą skórę na policzku i szyi.
- Nick, uspokój się.
- powiedziałam w miarę spokojnie, jednak głos mi drżał.
- On nie ma prawa tak
o Tobie mówić. - powiedział szamocząc się lekko.
- Nie zwracaj na to
uwagi, przyzwyczaiłam się już. - ten
momentalnie sie uspokoił i spojrzał na mnie pustym wzrokiem.
- Co? - zapytał.
Uśmiechnęłam się smutno, bo co innego mogłam powiedzieć. - Jak to ..
- Dobra Nick, ej
zostawcie go już, nie będzie się bił, prawda? - zapytał Dav łapiąc go trochę
mocniej za ramię przez co brunet się skrzywił. Kiedy wszyscy tam obecni
zobaczyli , że już po walce a Jefffrey ze złamanym nosem i rozdartym łukiem
brwiowym się zmył, sami postanowili wrócić do swoich domków. Chciałam zrobić to
samo i zaczęłam się powoli wycofywać, widząc Nicka w trochę bardziej spokojnym
stanie. Nie uszłam daleko bo poczułam jak ktoś złapał mnie za rękę po czym
lekko nią szarpnął. Zanim się spostrzegłam stałam już w jego ramionach.
- Nikt już więcej się
tak do Ciebie nie odezwie, obiecuję. - szepnął mi do ucha po czym wtulił twarz
w moje włosy. Powoli, trochę nieśmiało objęłam go w pasie opierając głowę na
jego piersi. Poczułam przyjemne ciepło kiedy doszedł do mnie sens jego słów.
Zdawałam sobie jednak sprawę, że mimo wszystko jest pod wpływem, więc pewnie
nie mówił poważnie. Jednak wzięłam sobie jego słowa do serca, bardzo - aż za
bardzo - głęboko.
- Dobra to my was
zostawiamy - powiedziała cicho Jess. Dav chodź - powiedziała odchodząc.
- David! - krzyknęła
bo ten stał jakby go zamurowało. Kątem oka widziałam jak się nam przygląda. Tak
wiem, nie codziennie widzi sie kogoś takiego jak Nicholas z kimś takim jak ja.
Jess szarpnęła go - dosyć mocno - i gdyby nie to , to pewnie stałby tam i
patrzył na nas jak na kosmitów. Trochę czasu minęło zanim się oddalili, Nick
jednak ciągle mnie do siebie tulił. Nie chciałam przerywać tej chwili jednak
musiałam.
- Nick? - zapytałam
cicho.
- Tak? - poczułam
jego oddech na szyi.
- Wracajmy już do
domków. - zagaiłam. Ten z westchnięciem odsunął się od mnie lekko jednak nadal
obejmował mnie w pasie.
- Jak długo to trwa?
- zapytał całkiem poważnie. Wzruszyłam ramionami. - Jak można nie wiedzieć
takich rzeczy? - poczułam, że zaczyna się denerwować. - No więc? - zapytał
widząc brak odpowiedzi z mojej strony.
- W sumie to odkąd
pamiętam. - westchnęłam patrząc z zażenowaniem na ziemię.
- Lilly? Spójrz na
mnie. - powiedział - No spójrz - złapał mój podbródek po czym dosyć mocno
odwrócił głowę w swoją stronę. Skrzywiłam się lekko.
- Dlaczego dajesz się
tak traktować? Czemu mi nie powiedziałaś?
- A po co i kiedy
miałam Ci to powiedzieć? Kiedy sam się śmiałeś?! - wybuchłam ze łzami w oczach.
- Ej, ej. Już dobrze.
- przytulił mnie. - Masz rację, wracajmy zanim zrobię coś czego będę żałował. -
powiedział po chwili kierując się ze mną w stronę kempingu. Przez całą drogę
mnie obejmował, co nigdy mi się nie nudzi . Jednak w tamtej chwili miałam
ochotę zapaść się pod ziemię. Zrozumiałam, że jestem nikim i nie zasługuję na
kogoś takiego jak on.