wtorek, 1 kwietnia 2014

13



 Z poślizgiem ale jest :) 3 strony w Office ale udało się ! Jest! :) Strasznie Was przepraszam. Rozdziały będą pojawiały się rzadko, ze względu na szkołę. Mam teraz multum nauki, a nie chce w czerwcu siedzieć i poprawiać, więc wole ogarnąć to wszystko teraz ;D Z góry dziękuję Tym, którzy jeszcze tu są i czytają i komentują :) Kocham Was! <333 ;**
Następny rozdział NA PEWNO będzie jeszcze w tym miesiącu ;)


 _______________________________________________________________________




Jakoś pod wieczór nauczyciele chodzili po domkach i wołali nas na kolację. Szczerze mówiąc, nie miałam ochoty jeść. Przesiedziałam cały ten czas w pokoju, rozpakowując się i śmiejąc z Jess. Cieszę się, że jest tu ze mną. Nie wiem jak bym sobie bez niej poradziła. Jak na złość na dole zakwaterowała się Margaret - tak dobrze słyszycie TA Margaret - ze swoją kumpelą Rose. Nic nie mam do tej drugiej, w sumie to nawet jej nie znam ale wystarczy mi to, ze przyjaźni się z kimś takim jak ruda.
Po wyjściu z domku, udałyśmy się z Jess na tą nieszczęsną kolację. Oprócz tego, że się zgubiłyśmy, jakoś udało nam się dojść na stołówkę. Była za boiskiem do gry w nożną. Kiedy weszłyśmy spostrzegłam, że nie ma połowy wycieczkowiczów. Czyli nie tylko my błądziłyśmy. Już myślałam, że będę musiała wytrzymać te wszystkie spojrzenia. Jess pociągnęła mnie w stronę jednego z "mniejszych " stolików, który - moim zdaniem - był jednym z najdłuższych. Mieści się tam ze 14 osób. Oczywiście nie zdziwiłam się kiedy spostrzegłam Davida, który do nas machał. A może do niej? Sama nie wiem. Tak czy inaczej podeszłyśmy tam, Jess usiadła na przeciwko blondyna, mi zostało tylko usiąść obok niej.
- Gdzie ten mój głupi braciszek?  -zapytała odgarniając grzywkę.
- Siedzi w domku. - powiedział dziwnie się na mnie patrząc.
- Sam czy znowu pieprzy jakieś dwie laski? - podniosła brew.
- Co?  zapytał zdziwiony .
- No z tego co słyszałam - ja i Li - przeleciał ostatnio takie dwie. Jak na złość jedną mamy w domku. - prychnęła na samo wspomnienie wchodzącego rudzielca do naszego "mieszkania".
- Kiedy miałoby to być? - zapytał jak gdyby od niechcenia. Zauważyłam jednak, że naprawdę był zdziwiony tą 'nowiną'.
- Lilly? - zapytała patrząc na mnie.
Wzruszyłam tylko ramionami.
- Nie podały konkretnej daty.
- Bo żadnej nie ma. - odchrząknął. Na tym rozmowa się skończyła bo do stołówki weszła P. Green oznajmiając, że po kolacji mamy czas wolny. Możemy dzięki temu rozejrzeć się po okolicy i odpocząć po 3- godzinnej podróży.
Po zjedzeniu kolacji  - i rozglądaniu się po stołówce w poszukiwaniu Jego - wróciłyśmy do domku po portfel, telefon i tego typu rzeczy.
 -Ciekawe czy są tu jakieś sklepy? - wiedziałam, że kiedyś o to zapyta.
- Wątpię, to dziura. - mruknęłam.
- Kurcze, miałam nadzieję, że coś się tu znajdzie. O popatrz!  - krzyknęła podekscytowana. Odwróciłam się w stronę, w która wyciągnęła palec. Zobaczyłam boisko a na nim chłopaków grających - oczywiście stąd ta ekscytacja  Jess - bez koszulek. Nie wiem czemu, ale odruchowo przeleciałam wszystkie postaci wypatrując tej konkretnej, jednak nigdzie nie mogłam go znaleźć. Zanim się spostrzegłam siedziałam już przed linią na trawie, razem z Jess i kilkoma dziewczynami, które ekscytowały się torsami chłopaków. Ci oczywiście popisywali się, robili różne sławne triki i nie tylko. Po chwili P. James w roli 'sędziego' zaczął dzielić drużyny i wtedy dopiero rozpoczęła się gra. Lubiłam piłkę nożną. Kiedy byłam mała grałam w nią razem z tatą. Nie byłam wcale taka najgorsza, jednak z biegiem lat przestałam mieć na nią czas. Szkoła, nauka te sprawy. Byłam trochę zawiedziona, kiedy nigdzie nie widziałam Nicka. W głowie układały mi się najczarniejsze scenariusze. Musiałam przestać o tym myśleć, więc zaczęłam dopingować chłopaków razem z Jessiką, która nie odrywała wzroku od Davida. No i nic dziwnego, jest dosyć przystojny. Oczywiście nie umywa się do Nicka ale co tam. Jakoś po 30 minutach gra nabrała szybkości. Coraz więcej osób się schodziło, którzy albo dopingowali albo chcieli dołączyć się do grających.  W ten sposób z 6 na 6 zrobiło się 12 na 13. Wyglądało to dosyć dziwnie na tym dość małym boisku.
- Jeny no. - usłyszałam po swojej lewej jęk Jess.
- A Tobie co? - zapytałam unosząc brew.
- Zasłaniają mi Davida. - jęknęła żałośnie. Roześmiałam się widząc jej minę. Wyglądała jak małe dziecko, które nie dostało cukierka.
- A Ty z czego się śmiejesz? - burknęła krzyżując ręce na piersi. - Przynajmniej mam na kogo popatrzeć. - zatkało mnie. Uniosłam brwi zdziwiona.
- Nie, ja.. nie chodziło mi o to. - powiedziała szybko przejęta moją reakcją.
- Wiem o co Ci chodziło. - powiedziałam zrezygnowana udając zainteresowanie grą.
- Lilly, serio ja.. - urwała. Dopiero po chwili poczułam , że ktoś kogo mnie usiadł. Wszędzie poznam te perfumy. Udałam jednak, że Go nie zauważyłam, po czym pochyliłam się trochę do przodu oglądając mecz. Zaczął jeździć ręką po moim ramieniu co równie - z trudem - zignorowałam. Kiedy przeszedł na plecy, po czym zjeżdżał powoli w dół nie wytrzymałam i lekko drżąc odwróciłam głowę w jego stronę. Zobaczyłam zupełnie innego chłopaka niż oczekiwałam. Miał lekko zapadnięte oczy, powiększone źrenice, niechlujnie ułożone włosy ( co oczywiście dodawało mu uroku) i ten błądzący wzrok.
- Nick, co się dzieje? - zapytałam powoli.
- Nic - uśmiechnął się półgębkiem nadal jeżdżąc ręką po moich plecach.
- Jesteś pewny? - zapytałam.
- Mhm. - mruknął w odpowiedzi  powoli obejmując mnie w pasie tym samym przysuwając lekko do siebie. Stykaliśmy się dzięki temu nogami. Zdziwiło mnie jego zachowanie, jednak postanowiłam to zignorować. Niestety nie na długo. Kiedy kątem oka spojrzałam w jego stronę zauważyłam, że mi się przygląda.
- Mam coś na twarzy? - zapytałam odruchowo łapiąc się za policzek. Ten ze ściśniętymi ustami pokręcił głową.
- To co jest? - zmarszczyłam brwi.
- Jesteś ładna - powiedział przyglądając mi się i przekręcając głowę na bok. Dostałam gęsiej skórki, poczułam motylki w brzuchu i po chwili zrozumiałam. Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia jednak Jess mnie wyprzedziła.
- Naćpałeś się !? - pisnęła pochylając się w naszą stronę.
- Tylko troszeczkę. - powiedział z uśmiechem nie odrywając ode mnie wzroku.
- Nicholas, pogięło Cię?! Jeśli któryś z nauczycieli się dowie z miejsca wrócisz do domu. - powiedziała zdenerwowana, na co ten tylko wzruszył ramionami bawiąc się włosami, które wyszły mi z kucyka. 
- Masz szczęście , że mamy czas dla siebie bo inaczej miałbyś przesrane - jęknęła zrezygnowana brakiem jakiejkolwiek reakcji ze strony bruneta. - Wracaj do domku! - pisnęła.
- Nie - zaprzeczył zbyt szybko na co ta westchnęła żałośnie.
- A co to za zbiorowisko? - zapytał Dav. Żadne z naszej trójki nie zauważyło, że mecz już dawno się skończył i część ludzi zaczęła się rozchodzić w swoje strony. - A wy co? - zdziwił się na widok mnie i Nicka.
- Naćpał się. Wiesz coś o tym? - zapytała podchwytliwie dziewczyna wstając i otrzepując swoje szorty. David spojrzał na Nicka po czym pokręcił głową z politowaniem.
- No więc? - podparła się pod boki.
- Hahaha, David będzie miał lanie. - usłyszałam ciche parsknięcie Nicholasa. Zupełnie jak nie on. Zaczęłam się go e tamtej chwili bać, co to się teraz słyszy o nastolatkach pod wpływem dragów.
- Oj.. - cmoknął po czym odwrócił głowę w lewo zbierając myśli - wziąłem ze sobą działkę czy dwie. - włożył ręce w kieszenie.
- Pogrzało Cię?!
- No na imprezę, przecież nie biorę codziennie.
- No właśnie nie wiem. Jednak nic się nie zmieniłeś. - pokręciła ze zrezygnowaniem głową. - Chodź Lilly, wracamy na domki. - powiedziała. Próbowałam wstać, jednak Nick mi to utrudniał śmiejąc mi się do ucha.
- Nick, serio muszę wstać. - powiedziała bezradnie kiedy ten objął mnie obiema rękoma w pasie. Szczerze mówiąc nie chciałam wstawać, chciałam tu zostać choćby całą noc. Czuć jego zapach obok siebie, jego słodki śmiech. I jeszcze ta ręka wędrująca po moich plecach i ramionach na zmianę.
- Dav zrób z nim coś, w końcu to twoja wina. A tak po..
- Proszę, proszę, proszę. Kogo my tu mamy? - usłyszeliśmy z naprzeciwka. O nie, tylko nie on. - Widzę, że teraz bierzesz się za tą brzydszą część szkoły. - zaśmiał się szyderczo. Nick momentalnie spoważniał po czym spojrzał groźnie na Jeffreya.
- Coś Ty powiedział?
- No stary, nie udawaj, że na to lecisz. - parsknął, a ja odwróciłam głowę lekko wzdychając. Zrobiło mi się zimno, a to dlatego, że Nick wstał i podszedł do Jeffa popychając go do tyłu.
- Odszczekaj to ! - krzyknął.
- Stary, co z Tobą? - zapytał zdziwiony.
- Powiedziałem coś ! - znowu go popchnął, przez co wylądowali na - no na praktycznie środku boiska. Momentalnie zaczęła się bójka. Nie zarejestrowałam kto kogo powalił na ziemię, jednak widziałam w zachowaniu bruneta czystą furię. Usłyszałam zgrzyt przez co wstrząsnęłam się z obrzydzenia. Chwilę później z twarzy Jeffreya sączyła się krew.
 - Boże, David zrób coś z tym! - krzyczała Jess. Blondyn robił co mógł, jednak po chwili  sam oberwał. Zleciało się parę chłopaków, zaczęli odsuwać od siebie tamtą dwójkę. Niestety Nick ciągle się wyrywał. Nie wiem kiedy wstałam,  Jess już mnie popychała w stronę szarpiącego się Nicka.
- Co ty robisz? - pisnęłam.
- Może jak Cię zobaczy to się uspokoi, bo nic innego nie działa. - spojrzałam na nią z powątpiewaniem , jednak widząc w jej oczach smutek - nic dziwnego, jeszcze nigdy nie widziała swojego brata w takim stanie - szybko podeszłam do niego. Nie wiedziałam co mam zrobić, więc stanęłam przed nim i mówiłam żeby się uspokoił. Początkowo nawet mnie nie zauważył, kiedy jednak złapałam go za ramię spojrzał na mnie. Miał przerażający wzrok, nie widziałam go jeszcze takiego. Z jego łuku brwiowego lała sie krew, miał lekko rozdartą skórę na policzku  i szyi.
- Nick, uspokój się. - powiedziałam w miarę spokojnie, jednak głos mi drżał.
- On nie ma prawa tak o Tobie mówić. - powiedział szamocząc się lekko.
- Nie zwracaj na to uwagi, przyzwyczaiłam się już. -  ten momentalnie sie uspokoił i spojrzał na mnie pustym wzrokiem.
- Co? - zapytał. Uśmiechnęłam się smutno, bo co innego mogłam powiedzieć. - Jak to ..
- Dobra Nick, ej zostawcie go już, nie będzie się bił, prawda? - zapytał Dav łapiąc go trochę mocniej za ramię przez co brunet się skrzywił. Kiedy wszyscy tam obecni zobaczyli , że już po walce a Jefffrey ze złamanym nosem i rozdartym łukiem brwiowym się zmył, sami postanowili wrócić do swoich domków. Chciałam zrobić to samo i zaczęłam się powoli wycofywać, widząc Nicka w trochę bardziej spokojnym stanie. Nie uszłam daleko bo poczułam jak ktoś złapał mnie za rękę po czym lekko nią szarpnął. Zanim się spostrzegłam stałam już w jego ramionach.
- Nikt już więcej się tak do Ciebie nie odezwie, obiecuję. - szepnął mi do ucha po czym wtulił twarz w moje włosy. Powoli, trochę nieśmiało objęłam go w pasie opierając głowę na jego piersi. Poczułam przyjemne ciepło kiedy doszedł do mnie sens jego słów. Zdawałam sobie jednak sprawę, że mimo wszystko jest pod wpływem, więc pewnie nie mówił poważnie. Jednak wzięłam sobie jego słowa do serca, bardzo - aż za bardzo - głęboko.
- Dobra to my was zostawiamy - powiedziała cicho Jess. Dav chodź - powiedziała odchodząc.
- David! - krzyknęła bo ten stał jakby go zamurowało. Kątem oka widziałam jak się nam przygląda. Tak wiem, nie codziennie widzi sie kogoś takiego jak Nicholas z kimś takim jak ja. Jess szarpnęła go - dosyć mocno - i gdyby nie to , to pewnie stałby tam i patrzył na nas jak na kosmitów. Trochę czasu minęło zanim się oddalili, Nick jednak ciągle mnie do siebie tulił. Nie chciałam przerywać tej chwili jednak musiałam.
- Nick? - zapytałam cicho.
- Tak? - poczułam jego oddech na szyi.
- Wracajmy już do domków. - zagaiłam. Ten z westchnięciem odsunął się od mnie lekko jednak nadal obejmował mnie w pasie.
- Jak długo to trwa? - zapytał całkiem poważnie. Wzruszyłam ramionami. - Jak można nie wiedzieć takich rzeczy? - poczułam, że zaczyna się denerwować. - No więc? - zapytał widząc brak odpowiedzi  z mojej strony.
- W sumie to odkąd pamiętam. - westchnęłam patrząc z zażenowaniem na ziemię.
- Lilly? Spójrz na mnie. - powiedział - No spójrz - złapał mój podbródek po czym dosyć mocno odwrócił głowę w swoją stronę. Skrzywiłam się lekko.
- Dlaczego dajesz się tak traktować? Czemu mi nie powiedziałaś?
- A po co i kiedy miałam Ci to powiedzieć? Kiedy sam się śmiałeś?! - wybuchłam ze łzami w oczach.
- Ej, ej. Już dobrze. - przytulił mnie. - Masz rację, wracajmy zanim zrobię coś czego będę żałował. - powiedział po chwili kierując się ze mną w stronę kempingu. Przez całą drogę mnie obejmował, co nigdy mi się nie nudzi . Jednak w tamtej chwili miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Zrozumiałam, że jestem nikim i nie zasługuję na kogoś takiego jak on.